Dzień dobry!
Nie spodziewałam się, że dodam kolejny rozdział, jeszcze w tym samym miesiącu. Ale jak widać, wena mi dopisała :) Chociaż końcówka tak średnio mi się podoba...
Sprawdzałam kilkanaście razy tekst i mam nadzieję, że nie umknęła mi żadna literówka. Jeśli jakaś się natrafi, przepraszam, czasami trudno wszystko dostrzec.
Sprawdzałam kilkanaście razy tekst i mam nadzieję, że nie umknęła mi żadna literówka. Jeśli jakaś się natrafi, przepraszam, czasami trudno wszystko dostrzec.
Wytrzymajcie jeszcze trochę. Obiecuję, że od następnego rozdziału akcja nabierze tempa. Planuję za niedługo wprowadzić tego drugiego Pana ze szablonu ;))
Dziękuję za Wasze komentarze Patrzcie jak mnie zmotywowaliście, haha.
Pozdrawiam xx
~~*~~
Wzięłam głęboki oddech,
ustawiając się przy jednym z boksów treningowych. Wybrałam ten znajdujący się
na samym końcu pomieszczenia, głównie z tego powodu aby uniknąć jeszcze innych,
wścibskich spojrzeń. Już i tak musiałam znieść towarzystwo tych dwojga.
Chwyciłam jedną ze
strzał, leżących na metalowym stoliku obok mnie i wbiłam spojrzenie w oddaloną
o kilkanaście metrów ode mnie tablicę. Przyjęłam odpowiednią postawę i
naciągając bełt, wypuściłam powoli powietrze z płuc. Zanim jednak wystrzeliłam,
starałam się całą swoją uwagę skupić tylko i wyłącznie na celu. Tylko to wcale
nie było takie proste!
Cheryl – nie wiem nawet,
po co - stała po mojej prawej stronie non stop coś komentowała. Zachowywała się
tak odkąd tylko weszliśmy do budynku. No tak, przecież ona znała się na
wszystkim najlepiej, nawet wtedy, gdy nie miała bladego pojęcia o danej rzeczy.
Czułam jak powoli coś od środka mnie rozsadza.
Na dodatek mój mózg
wciąż przypominał mi, że Steve znajduje się gdzieś za mną. Milczał odkąd
zaczęłam trenować - za co byłam mu dozgonnie wdzięczna - ale i tak czułam na
sobie jego spojrzenie, które uważnie śledziło każdy mój najmniejszy ruch. Zastanawiałam
się, co on myśli o tym wszystkim i dlaczego niemal bez zastanowienia przystał
na propozycję mojej przyjaciółki. Czy chciał spędzić ze mną więcej czasu z dala
od Tony’ego? Czy tylko miał zamiar popatrzyć jak robię z siebie idiotkę i przy
okazji mnie wyśmiać. Bo miał ku temu powody.
Byłam głupia,
zgadzając się na to wszystko. Nie sadziłam, że tak bardzo będę tego żałować.
Mój powrót do tego zajęcia powinien odbyć się w całkowicie innych warunkach.
Zbytnio nie przepadałam za trenowaniem w obecności widowni, lecz widocznie
dzisiaj musiałam się do tego przyzwyczaić.
Jak na razie cały
pokaz wychodził mi koszmarnie. Jednak pomyliłam się, co do moich cudownych
zdolności. W przeciągu pół godziny do tarczy oddałam już trzy strzały i każdy z
nich nie był celny. Pociski albo lądowały tuż przed celem, albo mijały tablicę
o kilka centymetrów. Winę zawaliłam na brak możliwości skupienia się z powodu
obecności Steva i Cheryl.
-Zróbże coś w końcu.
Ileż można wpatrywać się w tą durną tablicę.- jęknęła rudowłosa, po kilku
minutach ciszy, a ja wyprowadzona już całkiem z równowagi, oddałam strzał,
nawet nie zastanawiając się nad tym gdzie powinnam celować. Oczywiście nie
trafiłam w sam środek tarczy, ale ku mojemu zaskoczeniu, grot jakimś cudem utknął
tuż przy samej krawędzi.
Zrobiłam niezadowoloną
minę. Jednak zawsze to było coś. Przynajmniej ta nie wylądowała na ziemi, jak
jej poprzedniczki.
-Kurwa mać!- zaklęłam
pod nosem, zaciskając dłoń na broni. Nie spodziewałam się, że może pójść mi aż
tak źle. W liceum byłam jednym z najlepszych strzelców, zajmowałam miejsca na podium
w różnych zawodach, a teraz?
-Hey, bez takich mi
tutaj! Przecież nie jest tak źle. W końcu udało ci się trafić. No co?-
dziewczyna skuliła się speszona, gdy odwróciłam głowę aby zmierzyć ją jednym ze
swoich najgroźniejszych spojrzeń.
-Och, uspokój się,
kobieto. Jesteś za bardzo podenerwowana.- na te słowa nie mogłam się
powstrzymać i prychnęłam, co ona zignorowała i ciągnęła dalej:- Pomyśl o czymś
przyjemnym. Zrelaksuj się. Weź głęboki oddech…- zaczęła udzielać mi rad, kładąc
dłonie na moich ramionach. Zaciskając zarówno powieki jak i usta, ponownie
zaczerpnęłam powietrza i niemal natychmiast je wypuściłam. Kochałam ją, serio.
Traktowałam nawet jak siostrę, ale czasami po prostu nie potrafiłam znieść jej
zachowania.
-Lepiej?
-Tak, dzięki.-
burknęłam pod nosem, uwalniając się z jej uścisku i postanowiłam jeszcze raz
spróbować. Lecz nie było mi dane wykorzystać tej próby.
-Super!- klasnęła w
dłonie, ucieszona.- Może tym razem jak wyobrazisz sobie, że zamiast tego
durnego plakatu, stoi przed tobą ten facet, który cię śledzi, trafisz idealnie
w sam środek.
Znieruchomiałam,
wpatrując się tępo przed siebie. Obie ręce opadły mi wzdłuż ciała, w geście
totalnej bezradności. Nie! Czegoś takiego to już całkowicie się nie
spodziewałam. Żeby wkopać mnie tuż przed Stevem? Czy to zostało przez nią
zaplanowane wcześniej czy po prostu teraz wpadło jej to go głowy? Zresztą, nie
ważne. Ona była niemożliwa! Miałam już tego serdecznie dość. Czy ja jej coś
zrobiłam, że teraz tak mi się odpłacała?!
Zacisnęłam szczęki i
zazgrzytałam zębami. Otwierałam już usta, aby w końcu dać upust swoim emocjom,
które kotłowały się we mnie od początku tego dnia i podzielić się z nią co o tym
wszystkim sądzę, ale wtedy do akcji wkroczył Rogers.
-Czekaj… Coś ty
powiedziała?- jego głos zabrzmiał tuż za moimi plecami. Usłyszałam jak się
zbliża i już po chwili stał po mojej drugiej stronie, ze skrzyżowanymi
ramionami na piersi. Jego niebieskie tęczówki najpierw patrzyły na Cheryl, a
później skupiły się na mojej osobie. Wiedziałam już, że nie wywinę się z tego
tak szybko.
- O czym ona mówi
Irmo? Ktoś cię śledzi?- pomiędzy jego brwiami pojawiła się pojedyncza
zmarszczka, gdy swoim poważnym tonem zadał mi te pytania.
Ociągałam się z
udzieleniem odpowiedzi. Nie miałam już ochoty dłużej ciągnąć tego przedstawienia,
więc zajęłam się pakowaniem swojego łuku z powrotem do podłużnej walizki. Nagle
dłoń Steva spoczęła na mojej. Drugą ręką delikatnie wyciągnął przedmiot z moich
zaciśniętych palców i ułożył go na swoim miejscu, po czym łapiąc mnie za
przedramiona odwrócił mnie w swoją stronę.
-Spójrz na mnie i
odpowiedź na moje pytanie.
Pierwszy raz
niechętnie to zrobiłam. Zazwyczaj uwielbiałam wpatrywać się w jego hipnotyzujące
oczy, ale teraz było zupełnie inaczej. Jego spojrzenie wręcz paliło, nie
potrafiłam długo wytrzymać, więc szybko odwróciłam głowę w bok.
-Tak, Steve. Jednak
widziałam go tylko dwa razy, tego samego dnia. Wcześniej nigdy nie zauważyłam
czegoś podejrzanego, więc proszę nie róbmy z tego żadnej wielkiej afery! Może
po prostu pomylił mnie z kimś innym.
-Jesteś pewna, że nie
widziałaś tej osoby wcześniej?- spytał niemal zaraz, odsuwając swoje dłonie, przez
co musiałam powstrzymać się aby głośno nie wyrazić swojego sprzeciwu. Pokiwałam
energicznie głową.
-Tak. Jestem w stu
procentach pewna.
-Dobrze, ale i tak
sadzę, że trzeba o tym powiadomić innych.
Mając na myśli innych,
mówił o Mścicielach. Och, nie. Jeszcze tego mi brakowało, aby banda
superbohaterów stała się moimi prywatnymi ochroniarzami.
-Co? Nie! Steve, nie
możesz tego zrobić! Przecież powiedziałam…
-A jeśli się mylisz?- wszedł mi w słowo.- Co jeśli ten ktoś chce, abyś
myślała, że faktycznie nic ci nie grozi i tylko czekana odpowiedni moment, aby
zaatakować? Nie możemy czegoś takiego ignorować. Nie w czasach, które nastały.-
zamilkł, mierząc mnie wzrokiem.- Oni muszą się o tym dowiedzieć, Irmo.- odparł
z naciskiem. Zacisnęłam dłonie w pięści, patrząc ponownie w bok. To był koniec.
Pomimo tego, że chciałam nalegać, aby nie robił tego co sobie postanowił, byłam
na straconej pozycji. Nic nie zmieniłoby jego zdania.
Kątem oka dostrzegłam
Cheryl, która w ciszy przyglądała się całej tej scenie. Gdy napotkała mój wzrok,
kąciki jej ust uniosły się w przepraszającym uśmiechu. Na to było już za późno.
-Dzięki wielkie,
Stone.- warknęłam w jej kierunku, a ta szybko spuściła oczy na swoje splecione
dłonie.
Kierując się
instrukcjami Steva, w niemal godzinę dotarliśmy do miejsca, gdzie T.A.R.C.Z.A.
miała swoją jedną z licznych siedzib w kraju i nie tylko. Po drodze musiałam
podrzucić Cheryl do domu, ponieważ nikt spoza kręgu wtajemniczonych nie mógł
poznać tego tajnego miejsca. Dziewczyna nie była zbytnio z tego zadowolona,
wcale tego nie ukrywała, ale ku mojej uldze przyjęła to do swojej świadomości
mimo wszystko. Uznała, że jeśli ja nie wybieram się już dzisiaj na zajęcia, ona
też na resztę dnia pozostanie w swoich czterech kątach.
Nowa siedziba
znajdowała się zupełnie poza obszarem miasta, na praktycznie totalnym odludziu.
Droga przez pewien czas wiodła przez las, przez którą dotarliśmy na dużą polanę.
Zaparkowałam samochód w cieniu drzew, a resztę drogi przebyliśmy pieszo.
Nie rozmawialiśmy
prawie wcale. Chociaż w końcu nadarzyła się okazja, aby pobyć w swoim
towarzystwie na osobności, nie wykorzystałam tego. Jakoś nie miałam na to
ochoty. Rogers odzywał się tylko raz za jakiś czas, aby udzielić wskazówek
gdzie mam się kierować, a tak poza tym siedział wpatrując się w milczeniu na
krajobraz zmieniający się za oknem. Widocznie wyczuł, że po naszej sprzeczce
nie mam humoru na jakąkolwiek konwersację.
Gdy prowadził mnie
przez polanę, trzymałam się z tyłu. Wzrok przez cały czas miałam wbity w jego plecy.
Mężczyzna co chwilę spoglądał przez ramię, aby upewnić się czy może czasem nie
puściłam się biegiem w stronę samochodu. Za każdym razem, gdy napotkałam jego
wzrok, miałam ochotę prychnąć. I tak nie miałabym z nim szans, chociaż na
krótkich dystansach potrafiłam dać z siebie wszystko. W tym przypadku byłam
jednak realistką i nawet w myślach widziałam swoją porażkę. On był żołnierzem,
trenował niemal codziennie po kilkanaście godzin, nie miałabym żadnych szans.
-Jesteśmy na miejscu.-
zatrzymał się kilka metrów przed małą drewnianą chatką, znajdującą się po
drugiej stronie polany. Uniosłam brwi i parsknęłam sztucznym śmiechem.
-To jest ta cała nowa
siedziba? Chatka leśniczego? Chyba sobie ze mnie żartujesz.
Spojrzał na mnie,
uśmiechając się krzywo. Podszedł do drzwi, nacisnął klamkę i otwierając je,
ruchem ręki zaprosił mnie do środka. Był to gest godny prawdziwego dżentelmena.
Przeszłam obok niego, ale zawahałam się tuż przy progu. Poczułam jego dłoń
między łopatkami, popychającą mnie lekko do przodu i moje ciało przeszył
przyjemny dreszcz. Zacisnęłam wargi, powoli przekraczając próg. W międzyczasie
uważnie zlustrowałam wnętrze chaty.
Pomieszczenie, w
którym się znalazłam było holem połączonym razem z salonem i innym małym
pomieszczeniem, które pewnie grało rolę kuchni. Wywnioskowałam to po kilku
szafkach, na których znajdowały się jakieś talerze, garnki i kubki oraz lodówce
i stoliku z trzema krzesłami ustawionym przy małym oknie. Ściany były surowe. Zero
obrazów, czy trofeów myśliwego w postaci wypchanych zwierząt, jedynie na
podłodze wyłożony był zakurzony, stary dywan. Zauważyłam też małą szafkę z
kilkoma książkami ułożonymi na półkach. Aby stworzyć pozory normalnego domku, w
pokoju gościnnym znajdowała się dwuosobowa kanapa, mały stolik do kawy
ustawiony tuż przy kominku.
Obróciłam się wokół
własnej osi i stanęłam przodem do Steva. Przyglądał mi się z lekko
przekrzywiona głową z majaczącym się w kącikach ust, uśmiechem.
-Gdzie są pozostali?-
spytałam, mając oczywiście na myśli resztę Mścicieli. Jakoś nie zauważyłam ich
obecności. Tym pytaniem chciałam też w końcu wypełnić tą niezręczną ciszę, jaka
nas otoczyła.
-Teraz tak bardzo
chcesz się z nimi widzieć?- uniósł z rozbawieniem brwi, robiąc kilka kroków w
moja stronę. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, ponownie zwiększając dystans między
nami. Spuściłam na moment wzrok na podłogę.
-Po prostu chcę to już mieć za sobą.- odparłam siląc się na obojętny ton i znów powędrowałam oczyma do jego postaci. Steve skinął tylko głową. Wyminął mnie, kierując się do małej kuchni i zatrzymał się przed drzwiami, które dopiero teraz dostrzegłam.
-Po prostu chcę to już mieć za sobą.- odparłam siląc się na obojętny ton i znów powędrowałam oczyma do jego postaci. Steve skinął tylko głową. Wyminął mnie, kierując się do małej kuchni i zatrzymał się przed drzwiami, które dopiero teraz dostrzegłam.
Ruszyłam za nim.
Stanęłam na palcach, chcąc widzieć cokolwiek poza jego ramionami. Dostrzegłam
jak odkrywa jakiś panel z małą klawiaturą i szybko wystukał na niej kod, po
którym usłyszałam ciche piknięcie. Tajemnicze drzwi syknęły cicho, uchylając się
na parę centymetrów. Rogers otworzył je na oścież, ukazując mi wnętrze
pomieszczenia. Okazało się, że za nimi znajduje się winda.
Stałam w bezruchu,
całkowicie oniemiała. Zaczęłam też od razu zastanawiać się dokąd będziemy
musieli zjechać. Winda raczej nie kursowała ku górze, co było oczywiste, tylko
w dół. Do podziemi.
Przełknęłam głośno
ślinę. Przyznam szczerze, czegoś takiego się nie spodziewałam. Jednak w duchu czułam
uznanie dla organizacji.
Widocznie moja obecna
mina musiała bardzo rozbawić Kapitana, bo po chwili do moich uszu, dobiegł jego
stłumiony śmiech, który próbował zatuszować, zasłaniając pięścią usta. O tak!
Było mi bardzo miło, że w końcu doprowadziłam go to śmiechu. W duchu wywróciłam
oczami. Spojrzałam na niego kątem oka, unosząc brwi, a ten momentalnie przybrał
poważny wyraz twarzy. Odchrząknął znacząco i ponowił swój gest, sprzed kilku
minut, gdy byliśmy przed chatką.
-Nie każmy już im dłużej
czekać.
Skinęłam ledwo dostrzegalnie
głową, nie mogąc nic z siebie wykrztusić, z powodu wciąż trwającego otępienia.
Tym razem od razu weszłam do małego, prostokątnego pomieszczenia, a Steve zaraz
za mną. Nacisnął jeden z niewielu przycisków. Drzwi zasunęły się i poczułam
lekkie szarpnięcie, gdy maszyna ruszyła w dół.
A kuku! Jestem pierwsza! I już czytam!
OdpowiedzUsuńDobrze, że dodałaś rozdział, bo już miałam Cię poganiać! :)
Strzała, strzała, strzał – trochę powtórzeń.
UsuńJejku, co za trema! Tak przed Kapitanem Rajtuzy po tak długiej przerwie! Współczuję!
Przed „aby” wstawiaj przecinki – gubisz je.
„-Hey, bez takich mi tutaj! (...)” - tę wypowiedź powtórzyłaś 2x.
Ach jejku, nie cierpię tej przyjaciółeczki. Jej „błyskotliwość” ociera się o tępotę.
Od samego początku widzę ciekawą i przyjemną odmianę w Twoim pisaniu – znacznie lepiej wychodzi Ci praca nad emocjami, są bardziej wyraziste, co pozwala nam przeżywać wszystko razem z bohaterką! Tremę czułam razem z nią!
Tęczówki to, tęczówki siamto. Niebieski to cudowny kolor, ale musisz przedstawiać magnetyzm jego oczu na wiele różnych sposobów, aby za każdym razem były ciekawe. Uważaj na powtórzenia.
„aby banda superbohaterów stała się moimi prywatnymi ochroniarzami.” - dosłownie nazwana sytuacja, a rozbawiła mnie :D W końcu nie każdy ma dla siebie superbohaterów!
„tylko czekała na odpowiedni moment, aby zaatakować?” - i tylko czeka, on czeka, nie ona
„wzrokiem.-” - zwróć uwagę na znaki interpunkcyjne. Między kropką, a myślnikiem powinna być spacja!
Wzrok to, wzrok siamto – powtórzenia.
„czterech kontach” - konta są w banku, a kĄty w pokoju!
„bezludziu” - odludziu zgrabniej.
„Droga przez pewien czas wiodła przez leśną drogę” - droga przez drogę? Może po prostu wiodła przez las?
Ojej, sporo masz tych powtórzeń i ciągle gubisz przecinki!
Świadomość tego, że nie ma się najmniejszych szans jest straszna! Jedyne co... to mogłaby go rozwalić urokiem osobistym i uciec! :D
„Podszedł do DRZWI, nacisnął klamkę i otwierając DRZWI” - powtórzenia.
Salon to, salon siamto – powtórzenia.
Cieszę się, że znalazł się opis chatki, zadziałał na wyobraźnię!
Sporadycznie gubisz przecinki przy imiesłowach.
Druga połową w chatce trochę rozczarowała mnie to było bardzo oporne spotkanie! Natomiast w pierwszej części na strzelnicy sądziłam, że Kapitan będzie skory zaproponować jej trening albo od razu udzielić wskazówek... Taki pretekst do przyklejenia się ciałem – jedno do drugiego :D
Wiedziałam, że przyjaciółeczka coś wywinie, ale nie spodziewałam się, że wypapla o tym prześladowcy!
Uważaj na powtórzenia, a będzie wspaniale!
Pozdrawiam
Makowa Pani
http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
Zapraszam! :)
Okeeeej. Czułam się jakbym odzyskała poprawione dyktando. Ale mimo tego dziękuję za komentarz, zaraz wezmę się za poprawienie tego co potrzeba.
UsuńStevie jaki dżentelmen i jak się martwi :D kochany jest :p Aww ale zapowedź tajemniczego bohatera, czyżby sie pojawił w następnym rozdziale? ;p Tego oczekuje i że Kapitan skopie mu tyłek ;p
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że podoba mi się fakt, iż nie robisz z Irmy postaci idealnej. Ten cały trud który wkładała w próby zakończone i tak niepowodzeniem - genialne. To się pisze na duży plus, bo autorzy mają zwyczaj idealizowania swoich bohaterów. A przecież oni, tak jak my - są ludźmi. Popełniają błędy. Nie są idealni (no, chyba, że jednak nie są ludźmi, no nie?).
I dlatego bardzo podoba mi się to, jak stworzyłaś Irmę.
No i Cheryl. Uwielbiam ją, jaka by nie była i co by nie zrobiła.
No I Steve taki opiekuńczy. Jego też przedstawiasz w miarę dobrze, bo tak, jak się zachowywał w filmach <3
Słowem, jest świetnie. Rozdział wcale nie taki nudny.
Dawaj następny.
xoxo, Loks.
~10milkyway.blogspot.com
A miałam się jeszcze na pewien temat wypowiedzieć. Zauważyłam, że nie odpowiadasz na komentarze, co moim zdaniem powinnaś robić, nawet krótko. Przysłowiowo: "nie traktujesz czytelnika z góry", i czuje on wtedy, że ma z autorem kontakt, a uwierz mi, to jest bardzo ważne :3 No, nie wiem, taka tylko sugestia.
Usuńxoxo, Loks.
Ale ja tak nie traktuje czytelników, po prostu jakoś nigdy tego nie robiłam. Nie jestem przyzwyczajona do odpowiadania na Wasze komentarze. Raz za jakiś czas to robię, gdy widzę, że muszę coś wytłumaczyć, a tak to siedzę po cichu.
UsuńMyślałam (i po cichu też na to liczyłam xd), że będzie trafiała w sam środek, ale dobrze, że tego nie zrobiłaś :) Porzuciła treningi na długi czas, więc już nie jest dobra. Fajnie, że to uwzględniłaś. Kurcze, czemu nic z nim nie gadała! ;D
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie chciałam robić z niej takiej idealnej postaci. Irma jest zwykłym człowiekiem, no i po paru latach zdarzyło się jej zapomnieć co nieco :) Właśnie, ale poprawi się :D Będzie jeszcze sporo czasu aby mogli sobie porozmawiać, spokojnie ;)
UsuńPozdrawiam xx
Irma, Cheryl i Steve - czyli swiat prawie idealny! ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze pokazujesz rozne strony bohaterow i ich zycia <3
A Twoja wena jest wrecz aww *_____*
Ilysm <3
@TheAsiaShow_xx
Póki co Steve traktuje Irmę jak siostrę.... że ją to nie wkurza :D
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego końcówka ci się nie podoba :) Dla mnie jest obiecująca, bo ciekawe co zobaczymy na dole.
Mam nadzieję, że nn będzie tak szybko jak ten rozdział :)
Pozdrawiam
Serio odniosłaś takie wrażenie? Omg, nie! Musze to szybko zmienić, bo czegoś takiego nie ma w opcjach, haha :)
UsuńPostaram się już pracować nad kolejnym
Pozdrawiam xx
Taką przyjaciółkę chyba bym udusiła, no jest po prostu niemożliwa! Rozdział świetny sporo Steve'a, do tego fajne sytuacje, nie ma co narzekać. A nasz kochany kapitan taki gentelman. Ideał normalnie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cóż, Cheryl musi trochę pohamować swój niewyparzony język ;D Cieszę się, że się podobał. To był jeden z nielicznych rozdziałów, które na prawdę dobrze mi się pisało :)
UsuńPozdrawiam xx
Podobno niektórych rzeczy się nie zapomina, ale cóż poradzić, po tak długim czasie bez treningów Irma mogła wyjść z wprawy, a dodatkową wymówką mógłby być fakt, że rozpraszała ją przyjaciółka i dodatkowo Steve. W końcu kiedyś ćwiczyła w samotności...
OdpowiedzUsuńCheryl faktycznie i mnie by dobijała, kiedy coś by mi nie wychodziło, a ona stałaby nade mną i „wspierała”. Wiadomo – dziewczyna chce dobrze i myśli, że tym sposobem podbuduje Irmę, ale w niektórych momentach to może jednak tylko bardziej zirytować. ;)
Wydaje mi się, że dobrze, że Cheryl wygadała się o tajemniczym mężczyźnie, który śledził Irmę. Jakby wyczuła, że Steve tak tego nie zostawi i doprowadzi tę sprawę do końca. Dobrze, że od razu postanowił działać. Nigdy nie wiadomo… może jeszcze przytrafi się okazja, że pojawi się po raz drugi, albo nawet napadnie Irmę, i co wtedy?
Swoją drogą, nie wiem dlaczego tak pomyślałam, ale gdy napisałaś na górze, w notce przed rozdziałem, że pojawi się drugi pan z nagłówka – pomyślałam, że nim musi być właśnie ten, który ją śledził. Nie wiem czy dobrze myślę, zazwyczaj nie trafiam, więc czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Miejsce, gdzie zbierali się Ci wszyscy bohaterowie niby na pozór zwykłe i banalne, a tu nagle okazuje się, że jest tajne przejście w podziemia. Myślę, że na miejscu Irmy, opadłaby mi dosłownie szczęka.
Bardzo fajny pomysł. :)
Ok., zmykam już. Czekam na kolejny rozdział, ten był świetny i po raz kolejny muszę Cię pochwalić za te gify! Tak idealnie pasują do tekstu rozdziału! Brawo. :)
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
miłego dnia :*
Własnie taką chciałam stworzyć postać Cheryl. Niby taka kochana przyjaciółka, ale potrafi nieźle wyprowadzić z równowagi swoim zachowaniem.
UsuńWszystko okaże się za niedługo. Mam w planach napisać jeszcze jeden rozdział, a w następnym wprowadzić kolejną postać. Oby wyszło mi to tak jak widzę to w swojej głowie :)
Dziękuję Ci bardzo za komentarz. Czekam też na rozdział na Twoim blogu ;*
Pozdrawiam xx
Z jakiego filmu jest pierwszy gif ?
OdpowiedzUsuńTeen Wolf
UsuńNo no...niewiele się dzieje a mimo to człowiek jest zachwycony.
OdpowiedzUsuńWreszcie wydało się, ze ktoś ją sledzi, bo własciwie czemu miałaby to ukrywac w nieskończonośc, a bynajmniej do pierwszego ataku...
Trening ze strzelaniem był ok, ale włąśnie dziś sobie przypomniałam,że skoro ona ma takie zdolności to moze trenować pod okiem najlepszego, Clint czeka xD
zobaczymy co wymyslisz.
Czekam na newsy
pozdro!
W końcu trzeba było ruszyć ten wątek, bo planuję go rozwinąć w najbliższej przyszłości. A pan tajemniczy nie może być przecież tak długo ignorowany :)
UsuńWłaśnie co do Clinta! Mam do jego pewne plany, więc z pewnością się pojawi jeszcze nie raz :)
Pozdrawiam xx
Znowu przepraszam, że tak późno komentuję, ale naprawdę moja wakacyjna praca wysysa ze mnie wszystkie siły.. Rozdział przeczytałam wcześniej. :)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że trening nie wyszedł tak jak Irma chciała. Ale w sumie, to się nie dziwię , że nie mogła trafić jak patrzyło się na nią takie ciacho. Co do jej przyjaciółki, to wręcz nie znoszę ludzi, którzy wiedzą wszytko lepiej..
A co do Pana Ciacha i Irmy, to myślałam, że wykorzystają jakoś ten spacerek "sam na sam". ^^
Czekam na następny:)
Pozdrawiam,
Pogonistka
Nie przejmuj się! Mi również to się zdarza. Ważne, że w ogóle dałaś rade wpaść i zostawić coś po sobie, doceniam to :)
UsuńMiałam pewne plany, ale postanowiłam, że odłożę je na później. Będą mieli jeszzce okazję na porozmawianie, nie bój się :)
Pozdrawiam xx
Świetny rozdział jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńCheryl dobrze postąpiła mówiąc Steve ' mu o tym nieznajomym, bo po pewnym czasie faktycznie mogło się stać złego. Jeszcze całe to szczelanie z łuku coś właśnie wydawało mi się, że nie bd łatwo :3 I ta siedziba w chatce z przejściem, windą... Pomysłowo :D
Czekam na następny! 3-maj sie xxo
Dziękuję bardzo :)
UsuńPozdrawiam xx
Uwielbiam Iron Mana, więc Twoje opowiadanie mnie zainteresowała. W dodatku jego córce dałaś twarz Crystal <3 A Cheryl też bym udusiła.
OdpowiedzUsuńBlog bardzo fajny, więc na pewno będę tutaj wpadać częściej. Proszę informuj mnie o nowościach na moim blogu.
pozdrawiam
Bardzo dziękuję za te słowa :) Oczywiście, poinformuję Cię jak coś dodam xx
UsuńHeeeej ;***
OdpowiedzUsuńJuż jestem po długiej nieobecnosci... Cóż, przepraszam, ze nie zaglądałam ale brak czasu niestety..
Och, chociaż Ty jestem zmotywowana do pisania, bo ja wręcz na odwrót. Jakoś mi braknie czasu i weny, ale pomysły nadal mam...
Nie rozpiszę sie bo jeszcze mam kilka blogów do zaliczenia... ach te nadrabiania....
Nie wiem jak mam sie wypowiedzieć na temat tych postaci....chyba opusciłam kilka rozdziałów. Czytajac każde opiowiadanie liczę na barwy erotyczne xD wiem, że jestem jakaś nie ta... ale cóż xDD ok...
lecę i zapraszam : http://pokoj-1408.blogspot.com/
Nic się nie stało! Ja ostatnio też nie mam jakoś czasu, a też sporo do nadrobienia mi zostało ;c
UsuńWitaj ^^
OdpowiedzUsuńTak jestem z tych osób ,które obserwują, czytają a nie mogą zebrać się by skomentować. Obiecuję poprawę. Zazwyczaj nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co właśnie przeczytałam oraz musiałam obejrzeć drugą część KA bowiem bałam się ,że natrafię tu na mega spoiler ^^.
Opowiadanie bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Po pierwsze Crystal jako Irma nadaję się idealnie, wręcz nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli, a bywa tak ,że czytając jakieś opowiadanie podstawiam sobie kogoś innego niż autorka.
Sama historia także wydaję mi się niezmiernie interesująca. Widać ,że wszystko masz przemyślane, nie śpieszysz się i dajesz czytelnikom czas na to by wręcz umierali z ciekawości co tam takiego szykujesz. Lubię jak wszystko jest powoli a dobrze rozegrane. A nie jak się zdarza główny wątek jest wprowadzony już w drugim rozdziale a potem autor/ka stara się na siłę ciągnąć opowiadanie, dając czasami nie przemyślane historię. ^^ U ciebie na szczęście tego nie ma.
Uwielbiam Twój styl pisania, jest lekki, bogaty w opisy ,które nie przyprawiają o senność. Sprawiasz ,że moja wyobraźnia pracuję na wysokich obrotach.
Co do błędów itp nie będę nic pisać, bowiem jako kaleka polonistyczna sama mało na ten temat wiem. A jako ,że opowiadanie jest dobre, ciekawe i wciągające nie zdążam nic wyłapać, choćby widocznego. :)
Rozdziały mogły by być dłuższe, ale wiadomo. Z opowiadaniami jak z dobrymi książkami, jak długie by nie było to i tak za mało.
Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Lean
Ale pomimo tego, cieszę się, że zostawiłaś coś po sobie. To miłe i na prawdę motywuje do dalszego pisania ;3
UsuńDziękuję i pozdrawiam xx
z zapartym tchem czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńi zapraszam na mojego bloga -> ellieinspiration.blogspot.com
Oh no wiesz..przerwać w takim momencie?! Chyba nie bardzo przepadałabym za Cheryl, ale dałaś jej twarz Holland, więc nie mogę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)
Bardzo "szipuję" tajemniczego gostka i Irmę. A Cher niech się zajmie Stivem! O.O
OdpowiedzUsuńPrzedni rozdział :)