Hey!
Oto kolejny rozdział. Nie powiem, w miarę dobrze się mi go pisało i jestem z niego zadowolona (nawet). Znów jest trochę opisów, ale nie mogłam z nich zrezygnować. Znacznie lepiej mi się je pisze, niż dialogi, co zresztą sami zobaczycie. Te są moja zmorą.
Znów mało co się dzieje, ale spokojnie, akcja się rozkręci. Potrzebuję tylko czasu. Nie chcę tak szybko zakończyć tego opowiadania.
Znów przepraszam za błędy. Nauczyłam się pisać o późnych porach, bo tylko wtedy moja wena się pojawia i czytając po raz enty rozdział, nie zawsze wszystko wyłapię.
Nie przedłużam, tylko zapraszam do lektury.
Pozdrawiam xx
EDIT.
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie. No może nie tak nowe, bo publikowałam je już dwa lata temu, ale postanowiłam zrobić kilka poprawek... I teraz zaczynam na nowo.
Jeśli ktoś jest chętny na zupełnie inną historię, tutaj macie link: Ice and Blood :)
EDIT.
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie. No może nie tak nowe, bo publikowałam je już dwa lata temu, ale postanowiłam zrobić kilka poprawek... I teraz zaczynam na nowo.
Jeśli ktoś jest chętny na zupełnie inną historię, tutaj macie link: Ice and Blood :)
Weekend, choć nie należał do udanych i godnych zapamiętania, upłynął zadziwiająco szybko. Chociaż i tak nie odbyło się bez scen robionych przez Starka. Można było się tego spodziewać, że po takim upokorzeniu, kiedyś w końcu da upust swojej złości.
Tony przez te dni
wciąż posiadał fatalny humor i niestety udzielił się on też Pepper. Ta, na co
dzień opanowana, tryskająca spokojem i pozytywną energią kobietą, nagle zaczęła
zachowywać się jak nastroszona kotka. Tamtego pamiętnego wieczoru usłyszałam
jak się kłócą. Byłam świadkiem pierwszej takiej poważnej kłótni tych dwojga. Stark wziął sobie głęboko do serca słowa swojej dziewczyny. W pewnym momencie
myślałam, że to już koniec idealnego związku, ponieważ Potts opuściła budynek z
wielkim hukiem, ale na szczęście następnego dnia pojawiła się z powrotem. Byłam tak bardzo
wdzięczna za jej powrót. Nie chciałam pozostać z ojcem sam na sam. Nie, kiedy
zachowywał się tak buntowniczo.
Owszem, gdy tylko spotkałam
Pepper, na jej twarzy zawsze gościł wymuszony uśmiech i mina mówiąca „wszystko
w porządku, to u nas normalne”. Jakoś to do mnie nie przemawiało, ale nie
mogłam nic poradzić. Obydwoje byli dorośli i wiedzieli jak kierować swoim
życiem. Jednak kobieta starała się poprawić sytuacje pomiędzy nimi.
Chcąc uniknąć gniewu
ojca, rzadko wychodziłam z pokoju. Jedynie tylko wtedy, gdy zachciało mi się
coś zjeść lub skorzystać z łazienki. Poza tym musiałam przygotować notatki na
kolejny tydzień, a wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy miałam tylko u siebie.
Zajęcia na uczelni
miałam cztery dni w tygodniu, o różnych godzinach. Na początku było mi się
trudno przyzwyczaić do planu zajęć, ale z czasem coraz mniej mi przeszkadzał.
Rozmyślałam długo jaki
kierunek powinnam obrać. Mama z pewnością pomogłaby mi z wyborem, ale skoro
zostałam wtedy bez niej, musiałam pomyśleć sama, czym chciałabym się zajmować w
przyszłości. Strzelanie z łuku było u mnie na
pierwszym miejscu, ale traktowałam to bardziej jako hobby, które kochałam i
poświęcałam mu (przynajmniej kiedyś) każdą wolną chwilę, a nie pomysł na przyszłościowy zarobek. Szukałam wiec dalej, aż w końcu znalazłam coś wprost idealnego. Dziennikarstwo
muzyczne. Pomyślałam wtedy, że niby dlaczego nie mogę połączyć pracy z czymś
przyjemnym. Dzięki temu byłam pewna, że prędzej czy później mój zawód się mi
nie znudzi.
Od spędzenia
ostatniego dnia weekendu zawalonego tylko i wyłącznie notatkami na zajęcia,
uratowała mnie Cheryl. Już od dawna odsunęłam od siebie nudne książki i
zastanawiałam się jak spędzić resztę dnia. Jej wyczucie czasu w tym momencie
było dla mnie zbawieniem.
Chociaż i tak byłam
lekko zaskoczona, ponieważ od naszego wypadu na zakupy nie odzywała się, a to
nie było w jej zwyczaju. Widocznie czekała na odpowiedni moment. Spojrzałam na
telefon w tym samym momencie, gdy na wyświetlaczu pojawił się numer rudowłosej.
-Co powiesz na babski
wieczór? Wiem, że jutro zajęcia zaczynamy wcześnie, ale możesz przenocować u
mnie. To nie żaden problem. Oczywiście nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.-
wypaliła szybko, nawet nie trudząc się z przywitaniem. Była okropna gadułą.
Nawet przez telefon nie potrafiła dopuścić nikogo do słowa.
-Wyobraź sobie, że nie
mam zamiaru zrezygnować z takiej propozycji.- odparłam, gdy w końcu dała mi
dojść do słowa.
-Taaak!- wrzasnęła
uradowana, a ja odsunęłam aparat od ucha i skrzywiłam się lekko.
-Ten dziki okrzyk
mogłaś sobie darować. Chcesz, żebym jeszcze bardziej ogłuchła?- odparłam z
udawanym niesmakiem, a w odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech.
-Wybacz.- odparła ze
skruchą w głosie.
-Więc, o której mam
przyjechać?
-Możesz już teraz.
Chyba, że Tony…
-Nie, jasne. Pasuje
mi.- przerwałam jej szybko. Dziewczyna mruknęła coś niewyraźnie pod nosem.
-No to czekam. Do
zobaczenia, Irm.
-Pa.- rozłączyłam się
i momentalnie zaczęłam pakować do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy po raz
setny upewniłam się czy mam zarówno rzeczy na przebranie jak i notatki na
jutro, opuściłam pokój.
Na parterze pakował
spokój, ale przez okno w holu widziałam samochód ojca, zaparkowany zaraz obok
mojego. Jeśli nie spotkałam go w tej części domu, to zapewne znów zaszył się
piętro niżej.
Uznałam, że zostawię
informacje Tony’emu gdzie się wybieram, gdyby w razie zaczął się niepokoić i przetrząsać
cały dom. Wyrwałam kartkę z zeszytu i zapisaną przypięłam do lodówki. Gdy tylko
wejdzie do pomieszczenia od razu powinien ją dostrzec. Przynajmniej taką miałam
nadzieję.
Czułam się tak jakbym
cofnęła się kilka lat wstecz. Było dokładnie tak samo, jak kiedyś, pomijając
tylko fakt, że tego wieczoru towarzyszyła nam butelka wina. Wcześniej raczej
unikałyśmy alkoholu, teraz, któż mógł nam tego zabronić?
Rozłożyłyśmy się na
kanapie przed telewizorem i rozpoczęłyśmy nasz wieczorek.
-To, co najpierw?-
spytała Cheryl, odkorkowując wino i nalewając czerwona substancję do lampek.
-Hmm, może Władca
Pierścieni?- odparłam, wysilając się na obojętny ton. Reakcja C. była
natychmiastowa. Zagryzłam dolną wargę starając się nie wybuchnąć śmiechem, gdy
usłyszałam zawodzący jęk przyjaciółki. Postawiła butelkę na stolik i obdarowała
mnie spojrzeniem mówiącym „chyba sobie żartujesz”.
-Tak też myślałam… Nie
powinnam była pozwolić na to, abyś ty wybierała.- burknęła pod nosem, podając
mi wino. Również wywnioskowałam z tego zdania, że postawiłam na swoim i
obejrzymy ten film. Wolną rękę, w której nie trzymałam lampki z winem, uniosłam
do góry i wydałam z siebie radosny okrzyk.
-Yeah! Legolas!
-Och, daruj sobie.- wyrwała
mi płytę z rąk i podeszła do odtwarzacza.- Tylko spróbuj się pisnąć choć jedno
słowo, inaczej momentalnie przełączę na coś innego.- wymierzyła we mnie ostrzegawczo
palec, a ja pokiwałam energicznie głową. W duchu jednak chyba obie byłyśmy
świadome tego, że nie potrafiłam tego zrobić. To było silniejsze ode mnie. Więc
gdy tylko na ekranie pojawił się elf, zaczęłam rozpływać się na jego widok, a
przyjaciółka nie spełniła swej obietnicy tylko dołączyła do mnie. Widać
procenty zdążyły już zadziałać i wcale jej to nie przeszkadzało.
Dobry humor niestety
musiał zostać szybko zepsuty.
-A tak w ogóle…- zaczęła,
znów rozlewając czerwony napój. Uniosłam brwi zaciekawiona, na chwilę
odwracając wzrok od ekranu.- Jak tam kolacja? Jeszcze się nie pochwaliłaś jak
poszło.
No tak. Nie mogła
przecież o tym zapomnieć. Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później ten
temat zostanie poruszony.
-Nie było tak źle. Do
pewnego momentu.- odparłam i wpatrując się ponownie w akcje która działa się na
ekranie telewizora, streściłam jej całe zajście.
-Wow. Nie wierze, że
to zrobił. Serio? Nie ściemniasz?
To normalne, że była
zaskoczona takim zachowaniem Starka. Dziewczyna nie miała możliwości spędzenia
z nim tyle czasu co ja i poznania go od tej strony. Kiwnęłam głową. Jej kolejne
pytanie totalnie mnie zaskoczyło.
-A co w sprawie tego
faceta z centrum handlowego?
Moja ręka z lampką zatrzymała
się w połowie drogi do ust. Zaraz, że co?
-Irma! Tylko nie
żartuj, że nic o nim nie wspomniałaś!- rudowłosa złapała za pilota i nacisnęła
pauzę. No więc tak oto nasz uroczy seans dobiegł końca.
-Wyleciało mi to z
głowy.- starałam się jakoś usprawiedliwić. Chociaż to było szczerą prawdą.
Byłam zbyt zajęta albo rozmyślaniem o Rogersie, albo układaniem planu o tym jak
przetrwać kolejny tydzień na uczelni.
-Po prostu w to nie
wierzę! Jakiś nieznajomy kręci się wokół ciebie, a ty nawet nie piśniesz o tym
słowa…
-Powiedziałam ci
przecież, że zapomniałam.- warknęłam, przerywając jej wywód. Obie zmierzyłyśmy
się spojrzeniem. Cheryl otworzyła usta, jakby miała zamiar coś jeszcze dodać,
ale szybko je zacisnęła. Nie nacieszyłam się długo ciszą.
-Co jeśli coś by ci
się stało? Zaatakował nas, albo… UGH! Pomyślałaś w ogóle o czymś takim?!
-Umiem się obronić.
-Och, tak?
Skrzyżowałam ramiona
na piersi i odwróciłam się do niej. Teraz już totalnie strąciłam ochotę na ciąg
dalszy filmu. Miałam wręcz ochotę zabrać swoje rzeczy i wrócić do domu. Nie tak
to sobie wszystko wyobrażałam.
-Co to miało znaczyć?-
zmierzyłam ją, robiąc się już lekko poirytowana tą całą rozmową.
Zanim odpowiedziała, wypiła
łyk alkoholu.
-Miałam na myśli to,
że ostatnio mało czasu poświęcałaś na ćwiczenie, a raczej w ogóle.- odparła
zgryźliwie. Wywróciłam oczami.
-Więc do tego powrócę,
jaki to problem. Poza tym liczę na to, że podstawowe rzeczy od tak nie
wyleciały mi z głowy. Takiego czegoś raczej nie da się zapomnieć.
-Przekonajmy się o
tym.
Czy ona właśnie
rzuciła mi wyzwanie. Zaśmiałam się sztucznie, kiwając przy tym niedowierzająco
głową.
-No co?
-Nic. Okej. Jeszcze
zobaczysz, na co mnie stać.
Na twarzy rudowłosej
pojawił się chytry uśmiech. Nie lubiłam tej miny, tak strasznie.
-Zatem nie będziesz
miała nic, przeciwko iż jutro raczej nie udamy się na zajęcia?
Przez swoja odpowiedź,
wpakowałam się w coś, z czego nie mogłam już tak szybko zrezygnować. Nie
pozostało mi nic innego jak zgodzić się na taki obrót spraw. Nawet jeśli nie miałam
ochoty, na udowadnianie jej czegokolwiek.
-Raczej nie mam innego
wyjścia, prawda?
-Nope.
No właśnie, dodałam w myślach
i jednym łykiem opróżniłam zawartość lampki.
Następnego poranka
czekała mnie brutalna pobudka w wykonaniu mojej ukochanej przyjaciółki.
Dziewczyna wtargnęła do gościnnej sypialni, którą u niej zajmowałam i wskoczyła
na łóżko, ściągając ze mnie pierzynę.
-Wstawaj, śpiochu!-
ryknęła, zeskakując na podłogę i z rozmachem odsłoniła okno. Nagły przypływ
światła sprawił, że zacisnęłam mocniej powieki.
-Czego, do licha
ciężkiego, chcesz? - spytałam, przewracając się na drugi bok. Miałam nadzieję,
że zostawi mnie w spokoju, ale ona znów ponowiła próbę wydostania mnie z łóżka.
-Czyżbyś zapomniała?
Jedziemy na strzelnicę, podziwiać twoje umiejętności.
-Moja pamięć aż tak to
mnie jeszcze nie zawodzi. Jednak skoro nie idziemy na zajęcia, chyba mam prawo
pospać trochę dłużej?- jęknęłam, szukając po omacku pierzyny.
-Jest już po 10. Dałam
Ci już wystarczająco dużo czasu. Sama nie śpię już od dwóch godzin.
-Cóż za poświęcenie.-
mruknęłam pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej.- Daj mi pół godziny
i możemy ruszać, okej?
-Okej.
Udało mi się wcześniej
uporać z poranną toaletą i doprowadzeniem swojej osoby do w miarę porządnego
wyglądu, dlatego już po dwudziestu minutach ruszyłyśmy w kierunku mojego domu.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, czekała tam na mnie pewna niespodzianka. Parkując
samochodem na podjeździe zauważyłam, że ktoś stał przy drzwiach i od razu
rozpoznałam tą osobę.
-Czy to…- zaczęła
Cheryl.
-Steve. Tak, to on.-
dokończyłam za nią. Czym prędzej wyszłam z pojazdu i ruszyłam w jego stronę,
nawet nie zwracając uwagi na przyjaciółkę, która deptała mi po piętach.
Rogers słysząc trzask
zamykanych drzwi, powoli odwrócił się w naszym kierunku. Na jego ustach pojawił
się lekki uśmiech.
-Irma.
-Hej. Co ty tutaj
robisz?- powiedziałam na jednym wdechu, próbując jakoś zatuszować drżenie
głosu.
-Myślałem, że zastanę
Tony’ego w domu, ale nikt nie otwiera.- zmarszczył czoło, zerkając w stronę
drzwi.- Mam do niego pewne papiery i wiadomość od Fury’ego.
-Mogę mu je przekazać,
gdy tylko wróci.- zaproponowałam.
Mężczyzna skiną głową
i przepuścił mnie, abym mogła otworzyć drzwi.
-Czy wy czasem nie
powinniście być na zajęciach?- zerknęłam na niego z ukosa, a ten uniósł z
rozbawieniem brwi, widząc wyraz mojej twarzy.
Zacisnęłam dłoń na
klamce i zaśmiałam się nerwowo. Zanim jednak zdążyłam coś powiedzieć, głos
przejęła Cheryl.
-Uznałyśmy, że zrobimy
sobie dzień wolnego. Irma postanowiła w końcu powrócić do trenowania, dlatego
wybieramy się na strzelnicę.
Zacisnęłam szczękę,
nie wierząc, że ona naprawdę to powiedziała.
-Może chciałbyś się z
nami wybrać? Oczywiście jeśli tylko masz czas.
Odwróciłam się gwałtownie
w stronę rudowłosej, wytrzeszczając na nią oczy. Czy ona już kompletnie
oszalała? Kiedyś srogo zapłaci za te swoje niewyparzone usta! Ma to jak w
banku. Później zwróciłam wzrok na Kapitana, licząc, że jakoś wymiga się z tego,
ale on był widocznie zachwycony ta propozycją.
- Z wielka
przyjemnością. Jeśli oczywiście nie będziecie miały nic przeciwko.- mówiąc to,
zwrócił swoje błękitne tęczówki w moja stronę.
-Ależ skąd!- zawołała
radośnie Cheryl.
Zagryzłam wargę i
machnęłam obojętnie ręką.
-Jasne, nie ma problemu.
Zapowiadał się bardzo
przyjemny trening.
Uwielbiam Cheryl :D Po prostu jej charakter powala :D I wcale rozdział nie jest nudny, dużo sie dzieje a moment z WP, po prostu idealny od razu mi się cieplej zrobiło na sercu. Ach te nasze seanse <3 W końcu mam więcej Steva :D Już go sobie wyobrażam w roli wymagającego trenera ;D Ojoj będzie się działo :P
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie mi się czytało i pojawił się Steve :) Rozdział stateczny ale takie też muszą być. Zgadzam się z wcześniejszą wypowiedzią, Cheryl odwala nieźle, z taką przyjaciółką nie sposób się nudzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
„światkiem” - świaDkiem!
OdpowiedzUsuńGubisz ogonki, a czasami przecinki! Hihi :)
„To nie żaden problem.” - bez tego „nie”.
„-Wybacz.- odparła ze skruchą w głosie.” - bez kropki bo „wybacz” i ta zasada tyczy się każdej wypowiedzi.
Ojej, straszna ta koleżanka jest!
Tak czy siak, ten rozdział bardziej mi „podszedł” niż poprzedni! I pewnie podobnie będzie z kolejnym, bo już jestem ciekawa jak wyjdzie „randka” z przyzwoitką na strzelnicy, haha :D
Zawsze jak wkracza na scenę pan Kapitan to tak przyjemnie i miło czyta mi się to... Pomimo faktu, że nie ubóstwiam go ^^
I znów! Proszę o MNIEJ przemyśleń, a WIĘCEJ opisów emocji i miejsc/przedmiotów!
A następny rozdział ma być jak najszybciej! ;)
Pozdrawiam
Makowa Pani
http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
Zapraszam! :)
Dziękuję i postaram się, ale to czasami jest silniejsze ode mnie :d
UsuńPozdrawiam xx
To czytaj dwa razy za nim puścisz rozdział :D
UsuńMyślisz, że tego nie robię? Czytam nawet kilka razy, ale zawsze gdy dodaję rozdział, jest już późno w nocy i nie czasami nie uda mi się wychwycić literówki. Przecież każdemu zdarzy się coś przeoczyć.
UsuńOj znam ten ból ;)
UsuńCzasami zdarza mi się, wychwycić coś przez przypadek śledząc tekst po upłynięciu paru tygodni... :D
No, no. Zapowiada się ciekawy trening. Przyjaciółka nieźle ją wkopała. Ja bym chyba taką udusiła zaraz po spaleniu się ze wstydu. :) Rozdział przyjemny, szybko się czytało. Ciekawa scena z Władcą Pierścieni. Ach, ten Legolas. Myślę, że Irma powinna komuś powiedzieć o tym nieznajomym, który ją śledzi. Może Steve jej pomoże? Stark zaraz zacząłby pewnie panikować i robić wielką aferę.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i życzę duużo weny! Mówiłam ci już, że strasznie podoba mi się twój szablon? Normalnie arcydzieło. Idealnie pasuje do klimatu opowiadania.
Pozdrawiam,
Parabola
Wow!
OdpowiedzUsuńBrawo, Cheryl. Tylko to mam siłę napisać, brawo! Parabola już powiedziała - ależ wkopała naszą biedną Irmę. Uh, chcę już następny, chcę przeczytać o tym treningu...
OdpowiedzUsuńOgólnie to kocham Cheryl. Jej postać jest taka... barwna i inna. Niby zabawna i czasami rzuci tekstem, który wywołuje łzy, bo się dusisz - ale jest mądra. Bardzo mądra, chociaż czasami nie daje po sobie tego poznać. Podoba mi się jej postać.
Władca Pierścieni! Kto nie kocha starego, dobrego WP? I Legolasa? Bloom, mój książę. Ale do rzeczy. W sumie też się dziwiłam, czemu Irma nie powiedziała nim o "panu tajemniczym". Niech się wygada komuś zaufanemu, i to szybko. Bo mam złe przeczucia, ok?
xoxo, Loks.
Skomentowała bym pierwsza ale komuś jak na złość za chciało się wyciągać karty od routera od internetu,jak ja kocham mieszkać na wsi eh . . . . . . . rozdzialik super nie wiem czemu ale imię Cheryl kojarzy mi się z winem pozdro600 Xd "Tajemniczy" dobrze powiedziane
OdpowiedzUsuńCzekam na szybki next
Pozdrawiam R.O.A.H.
Super! Czekamy na kolejny! Przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńNo widze, że Stark nadal się "dąsa" jak to on...
OdpowiedzUsuńYY co ja moge powiedziec... Lubię Cheryl. Taka lekko zbzikowana i ciągle papla. Takie postacie są fajne. No i udało jej się namówić przyjaciółkę żeby wróciła do treningów. Prawdziwy skarb.
Ale tak końcówka. Haha i dobrze że ją tak wkopała bo sama to by się nigdy z nim nie spotkała.
Uwielbiam. Steve jest najlepszy :)
Rozdzialik jak zawsze fajny i czekam na więcej.
Pozdrawiam
Marzycielka <3
Aww Cheryl i Steve!
OdpowiedzUsuńTo sie robi coraz bardziej intrygujace :)
A opisy sa genialne, wyrazaja wiecej niz cokolwiek innego i wiesz, ze super je piszesz :)
@TheAsiaShow_xx
Kompromitacja czy popis umiejętności się szykuje? :D Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wcześniej, ale byłam padnięta po pracy i nie miałam sił skomentować.
Kilka osób już to powiedziało, ale ja to powtórzę: bardzo podoba mi się postać Cheryl! Świetnie ją wykreowałaś. :) Jest super przyjaciółką, zdeterminowała w końcu Irmę do pójścia na strzelnice i załatwiła jej w dodatku ciacho! ;D
Ciekawe co z tego wyniknie... ^^
Mam tylko jedną małą uwagę - na początku rozdziału jedno zdanie powtarza się dwa razy: "Stark wziął sobie głęboko do serca słowa swojej dziewczyny."
Pozdrawiam,
Pogonistka :)
O, dziękuję! Nie zauważyłam tego.
UsuńJuż poprawione :)
hahahhaha... Cheryl jest mistrzynią, ładnie załatwiła, zeby Rogers wybrał się z nimi, XD
OdpowiedzUsuńno a główna bohaterka rzeczywiscie nie wspomniała o tym, ze coś ją śledzi, zupełnie jakby wcale się tak nie wystraszyła, jak wczesniej panikowała.... no no...
ciekawa jestem,co będzie dalej.
Czyli niezłych wrażeń dostarczyła dziewczynie ta nieudana kolacja. Musiała patrzeć, jak Tony wyładowuje swoją złość, co z pewnością nie było fajne, a dodatkowo słuchać jego kłótni z Pepper. Całe szczęście, że mimo tak poważnej kłótni, jednak nie pogodzili. Myślę, że Pepper jest naprawdę fajną kobietką, Tony dużo by stracił. ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Cheryl zaproponowała Irmie ten babski wieczór. Zawsze jakaś odskocznia od codzienności.
Swoją drogą „Władca Pierścieni” to dosyć oryginalny pomysł na spędzenie czasu z przyjaciółką. Dziewczyny zazwyczaj wybierają jakieś smutne i romantyczne filmy. Ja osobiście nigdy nie obejrzałam Władny Pierścieni od początku do końca, bo jakoś nigdy mnie to nie interesowało, ale fakt, jeden z aktorów jest przystojny i ma pięęęękne oczy. :>
Gdyby Cheryl nie przypomniała o tym mężczyźnie, który śledził Irmę, sama już dawno bym o tym zapomniała. Dziewczyna miała racje, że Irma powinna komuś o tym powiedzieć. Nigdy nie wiadomo, co ten tajemniczy gość miał w głowie. A może nadal ją śledzi? Powinna być ostrożna.
Końcówka jest świetna. Cheryl jest taką odważną i spontaniczną osobą. Czuła się tak swobodnie pytając Steve’a o towarzystwo podczas treningu. Irmie pewnie nie łatwo będę się skupić w jego towarzystwie. :)
Ok, to na tyle. W międzyczasie – jeśli masz chwilę wolnego czasu, to zapraszam na rozdział drugi u mnie. :)
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
Miłego dnia!
Dziękuję za Twój komentarz nie sądziłam, że ktoś pamięta tamtą historię. Przez dłuższy okres czasu unikałam blogosfery niekiedy coś tam publikowałam ale nigdy to nie wychodziło.
OdpowiedzUsuńHistoria Persefony i Hadesa wróci do blogosfery ale nie wiem jeszcze kiedy. :)
Nowe opowiadanie jest czystą improwizacją i sposobem w który mogę pozbyć się wszystkich pomysłów z głowy.
Twoje opowiadanie jest jak zawsze cudowne.
Kocham Cheryl i kocham Holland. Ja osobiście nie wybralabym Władcy Pierścieni na babski wieczór ale plus za oryginalność. (Podzielam zachwyt Irmy Legolasem. Orlando Bloom jest zbyt idealny by istnieć XD)
Tony ma humory gorsze niż baba przed okresem XD
GIVE ME BUCKY ♡♡
Nie mogę doczekać się następnego ^.^
Pozdrawiam i życzę weny :)
Mało mojego Starka! Ale rozumiem, w końcu to nie opowiadanie o nim :P
OdpowiedzUsuńNo i jest, Steve- już czuję, że z przyjemnością będzie mi się czytać kolejny rozdział (tak, czekam na akcję na strzelnicy! :) )
Co ja... O, tak,no nie lubię Cię Stivi... No po prostu nie, kocham typków typu Michael z Mallaroy. A tu taki Stivi
OdpowiedzUsuń