Witam!
Jak obiecałam, tak i jestem! Dosłownie wczoraj
dostałam olśnienia i dopisałam końcówkę, a jeszcze kilka minut temu wzięłam się
za ostatnie poprawki.
Kolejny rozdział, tak długo oczekiwany. Jest
krótki, pewnie też nie zachwyci, ale ja sama cieszę się, że w końcu udało mi się
skończyć i mogę tutaj wrócić.
Wiem, że czytelników po takiej przerwie będzie
znacznie mniej, ale dziękuję za wsparcie tych, którzy wiernie czekali. Jestem Wam
bardzo wdzięczna!
Tyle ode mnie, zapraszam na rozdział, mam
nadzieję, że za bardzo się nie zanudzicie.
xx
Odkąd w liceum zaczęłam uczęszczać na treningi, aż do tej pory zawsze kojarzyły mi się z
czymś przyjemnym, – co dla wielu mogłoby się wydawać dziwne. Jak można wielbić
coś, co wymaga od nas poświecenia tyle życiowej energii? Wspominałam już, że byłam inna od wszystkich?
Nigdy
nie ukrywałam tego, że nie należę do tych „normalnych”
osób. W liceum stroniłam od elitarnych grupek. Omijałam ich szerokim łukiem. To, że udało mi się wygrać kilka – ważnych czy też mniej - zawodów nie stawiało mojej osoby w rankingu tych najpopularniejszych
dzieciaków. Dla praktycznie całej populacji w szkole, łucznictwo wydawało się
bardzo nudnym, niezrozumiałym zajęciem i to również nadawało mi określenie nudziary.
Dla wszystkich bycie
popularnym było czymś niemal tak ważnym jak oddychanie. Bo przecież popularność
wszystko mogła rozwiązać... Tez mi coś! Miałam to naprawdę gdzieś.
Nie wiem skąd tak nagle
wzięło mnie na wspominanie nastoletnich czasów, Fakt, działo się to wszystko dosłownie kilka lat temu,
ale w sytuacji, w jakiej się obecnie znajdowałam, wydawało mi się jakby
upłynęło zdecydowanie więcej czasu. Być może wspomnienia
tamtych młodzieńczych lat, zagościły w głowie, ponieważ tęskniłam za matką. Jak
nigdy dotąd.Tak bardzo potrzebowałam jej obok. Nie chciałam tego życia.
Biegnąc truchtem, tak
bardzo znajomą już ścieżką wiodącą przez las powróciłam do przeszłości.
Wszystko było piękne. Nie znałam ojca, jedyna osoba, na której mi zależało wciąż
żyła i to było piękne. A teraz? Byłam zmuszona do odbywania bardzo męczących ćwiczeń.
Biegałam, trenowałam pod okiem swojego nowego „trenera” niemal codziennie, po
kilka godzin.To było
wyzwanie dla mojego organizmu, który po dłuższej przerwie, zdążył się już od
wszystkiego odzwyczaić.
Początki były najgorsze, nie byłam przygotowana
na taki natłok obowiązków. Po pierwszym dniu mięśnie paliły
mnie niemiłosiernie i myślałam, że nie wstanę już nigdy ze swojego łóżka. Miałam
ochotę zostać w nim do końca swoich dni. To było coś okropnego.
Od przydzielenie mnie pod
skrzydła Clinta upłynęły już ponad trzy tygodnie i chcąc czy nie, odczuwałam już
wpływ tarczy na swoje życie. Już nic nie miało być takie jak przedtem.
Po kilku minutach biegu,
zatrzymałam się, opierając jedną dłoń na korze pobliskiego drzewa, a drugą
poprawiłam wypadające z uszu słuchawki. Potrzebowałam chwili na odpoczynek. Sprawdzając
przy okazji godzinę, dotarło do mnie, że miałam bardzo mało czasu na powrót do
domu, ogarnięcie się do porządku i szybkie wstawienie się przed swoim opiekunem.
Zaciskając dłoń w pięść,
walnęłam nią delikatnie o drzewo i odepchnęłam się od rośliny znów puszczając
się biegiem przed siebie. Byłam w pełni skupiona na tym gdzie stawiam nogi i
czy nie zbaczam z obranego kursu, że zwracałam zbytniej uwagi na to, co się
dzieje wokół mnie.
Dopiero po paru sekundach
mój szósty zmysł wyłapał, że coś jest nie tak. Powoli zaczęłam zwalniać, aż w końcu zatrzymałam
się raptownie, czując narastający w ciele niepokój. Sama nie wiem, skąd tak
nagle ogarnęło mnie takie uczucie, jednak wyraźnie czułam, że nie jestem sama.
Wyciągnąwszy słuchawki z usłyszałam usłyszałam dźwięk łamanych
gałązek, który utwierdził mnie w
tym przekonaniu. Coś lub raczej ktoś znajdował się całkiem niedaleko
mnie.
Stanęłam jak sparaliżowana
wsłuchując się w odgłosy dochodzące z lasu. Moje serce zaczęło tłuc w piersi,
dlatego musiałam wziąć kilka głębokich oddechów, lecz one wcale nie były
pomocne.
Cichy trzask rozległ się ponownie,
po czym wokół nastała
cisza, przerywana jedynie moimi urywanymi oddechami. Powoli rozejrzałam się wokół i zamarłam, gdy mój
wzrok napotkał postać mężczyzny, stojącą kilkanaście metrów ode mnie.
Ile mogło minąć od mojego pierwszego
spotkania z nieznajomym? W tym momencie nie potrafiłam sobie tego przypomnieć.
Jednak od tamtego czasu wypierałam myśli na temat tajemniczej postaci i starałam
się nie zaprzątać nim sobie głowy. Byłam święcie przekonana, że był to po prostu jakaś…pomyłka.
-
Okej, dość tego! Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? – odezwałam
się. Byłam jednak zaskoczona, że pomimo tego, iż czułam jak moje ciało drży,
mój głos brzmiał pewnie i nie ukazywał, w jakim stanie obecnie się znajduję. Przez
moment poczułam przypływ dumy do własnej osoby z powodu takiej postawy.
Przekrzywiłam
delikatnie głowę, obserwując uważnie każdy ruch mężczyzny. Chyba chciałam pokazać mu, że wcale nie jestem taka bezbronna,
na jaką mogłam się wydawać. Co prawda nie miałam przy sobie żadnej broni,
mogłam jedynie polegać na swojej sile fizycznej, ale wszystko mogłam nadrobić
postawą.
Powoli
zaczynałam obmyślać plan, który pomógłby mi wycofać się jak najszybciej z tego
miejsca, gdyby zaszła taka konieczność. Nie słysząc wciąż odpowiedzi, zrobiłam
kilka kroków do tyłu, uważnie rejestrując ruchy tamtego. Jego twarz tym razem nie
była przysłonięta cieniem rzucającym przez daszek czapki. Mogłam dokładnie
dostrzec rysy jego twarzy, ale nie to przyciągnęło moją uwagę. Tylko jego jedna
ręka
wykonana z metalu. Zaraz, zaraz…
- Bucky?! -
szepnęłam, cóż przynajmniej starałam się, ale mój głos zabrzmiał nieco
piskliwie i na dźwięk tego imienia, mężczyzna poruszył się niespokojnie. Jego
metalowa dłoń zacisnęła się w pięść i wtedy...odezwał się.
- Jesteś nam
potrzebna.
Zmarszczyłam brwi,
badając go wzrokiem. Co on powiedział? Jestem potrzebna? Im, czyli komu do
cholery? Na usta cisnęło mi się kolejne pytanie, pragnęłam wyjaśnień, jednak z
głębi gardła wydarł mi się tylko cichy, nerwowy chichot. Wprost cudownie. Moje
ciało znów inaczej reagowało na zaistniałą sytuację. Nawet tego nie
kontrolowałam.
- Raczej nie
jestem zainteresowana – odparłam, coraz pewniej stawiając kroki do tyłu. –
Jeśli ten ktoś, dla kogo pracujesz myśli, że potulnie jak baranek stawię się
przed nim, myli się.
Posłałam
mężczyźnie jeszcze jedno pewne spojrzenie, po czym nie czekając na nic innego,
odwróciłam się na pięcie i puściłam biegiem.
Nie udało mi się
przebiec kilkunastu metrów, gdy nagle usłyszałam za sobą szybkie kroki i jakaś
siła odepchnęła mnie mocno na bok. Upadłam wydając z siebie zduszony dźwięk.
Wiedziałam, że po takim czymś będę mocna potłuczona, ale w tej chwili nie
zaprzątałam sobie tym głowy. Musiałam stad jakoś uciec!
Nie wiedziałam czy
Bucky zniknął i darował sobie całe to przedstawienie, więc szybko wsparłam się
na rękach i wstałam. Ale on znów pojawił się znikąd. Nim się obejrzałam,
unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią, czując zimne palce zaciskające się
na szyi. Jego brązowe tęczówki mierzyły mnie z nieukrywaną nienawiścią, gdy
próbowałam złapać choć najmniejszy oddech. Szarpałam się, wymachiwałam nogami,
próbowałam odciągnąć go od siebie – bezskutecznie.
Powoli wielką trudność
sprawiało mi złapanie oddechu i przeczuwałam najgorsze, ale w głowie wciąż krążyła
mi jedna myśl. Skoro komuś byłam potrzebna to, dlaczego jego wysłannik próbował
mnie zabić?! Po raz ostatni zamachnęłam się nogami i czując, że siły mnie
opuszczają, pozwoliłam mojemu ciału zawisnąć bezwładnie.
Przed oczami tańczyło
mi coraz więcej ciemnych plam, aż w końcu mrok zapełnił wszystko.
miło w końcu cos tu przeczytać :) Rozdział rekompensuje twoją długą nie obecność, krótkie ale ciekawe, szybko dodaj kolejną część :*
OdpowiedzUsuńSuper zaciekawiłaś mnie szybko czekam na nexta ;*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ślę całusy i bla bla bla xD
Fran
Nareszcie, wiwat for you!
OdpowiedzUsuńMiło coś przeczytać po takiej przerwie. Na twojego bloga trafiłam dopiero gdy przerwa trwała od dłuższego czasu.
Życzę weny, buziaki
Riv
Ooooo@!!! *-* świeeetbyyy ♡ z niecierpliwością czekam na następny 💖
OdpowiedzUsuńNa bloga trafiłam nie dawno. Wzięłam się za czytanie i po 2 godzinach nie odrywania się od laptopa, skończyłam. Wciąga, i to bardzo :) Rozdziały są świetne, nawet te, które, według Ciebie, są słabe. Żałuję, że póki co, przeczytałam tylko 8 rozdziałów. Nie torturuj nas i nie każ czekać długo, szczególnie, że skończyło się w takim momencie!
OdpowiedzUsuńTrochę dziwi mnie w tym opowiadaniu postawa Tony'ego. Opisywałaś, że unosi się, a filmie nigdy nie widziałam, żeby tak było. No ale cóż, to Twoje wyobrażenie, więc niech będzie po Twojemu :)
Główna bohaterka to dziewczyna, którą od razu idzie polubić. Szkoda tylko, że daje się tak łatwo sprowokować swojemu ojcu. Bardzo też polubiłam jej przyjaciółkę, jest niesamowita :D
Zapraszam na mojego bloga, także fanfiction o Avengersach :D
http://amanna-crua.blogspot.com/
Dziękuję. To miło czytać takie słowa, ciesze się, że komuś się podoba to co tutaj publikuję :)
UsuńUznałam, że pokaże trochę inaczej Stark'a, ale też nie chcę za bardzo odchodzić od tego jaki naprawdę jest, bo sama go takiego uwielbiam najbardziej :D
Jeszcze raz dziękuję za ten komentarz xx
Pozdrawiam x
Nie ma za co :) Podoba to za mało powiedziane, to jest świetne <3 Nie mogę się doczekać dalszej części.
UsuńTo dobrze, że nie odejdziesz całkowicie od tego, jaki jest, to najlepsza postać w całych Avengresach (poza Natashą) :D
Życzę weny
Postaram się coś szybko zacząć pisać, na razie zbieram pomysły. Może zmiana miejsca mi pomoże odnaleźć wenę, haha :)
UsuńJa też go uwielbiam i nie miałabym serca zmienić go całkowicie, więc nie ma się o co martwić :)
PS.
Twoje opowiadanie odwiedzę wkrótce xx
Bardzo mi się podoba :) Daje 8/10 :) W dodatku historia o Allison <3 Obserwuję i zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńHej! *-* Tyle czekania i jest 8 rozdział,miło że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńJeeee ! Wróciłaś ! Rozdział cudowny i czekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńŻyczy eeny i pozdrseia
Zielono oka
Dawno tu nie zagladalam,ze niemal zapomnialam o cztm bylo cale opowiadanie. Widze jednak ze brniesz do przodu z akcja. Czekam na wiecej
OdpowiedzUsuńJejku! Jestem tu nowa i to mój pierwszy komentarz, więc postaram się aby wypadł jak najlepiej. Najpierw chcę Ci powiedzieć, że cieszę się jak głupia, że znalazłam tego bloga. Zdołałam go pochłonąć w niecałą godzinę, cały czas nie mogąc się oderwać od tekstu. Masz przyjemny styl pisania i lekkie pióro. Opisy bohaterów, miejsc, uczuć... wszystkiego są niezwykle wyszukane i dobrze dobrane. Nie mam co się do nich przyczepić, a zazwyczaj one spędzają mi sen z powiek. Co do treści. Uwielbiam główną bohaterkę! Wykreowałaś ją na realną postać, nie czuję żebyś to ty pociągała za jej sznurki. Nie zrobiłaś z niej kukiełki, za co ogromnie dziękuję :) Jej relacja z Kapitanem... podoba mi się! Aż wręcz nie mogę się doczekać jak do czegoś pomiędzy nimi dojdzie. Chociaż po tym co przeczytałam w tym rozdziale... jestem ciekawa, czy w najbliższej przyszłości go spotka. Dla kogo pracuje Bucky? Czyżby nadal dla Hydry, której niektóre ograny jeszcze działają w ukryciu. Zaintrygowałaś mnie! Dodaje Twojego bloga do obserwatorów i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko, bo nie ręczę za swoją ciekawość. Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńZaproszę również do mnie, jeśli interesuje Cię tematyka HP, a konkretnie Dramione:
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Cieszę się, że do nas wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńSuper! ;)
OdpowiedzUsuńBlagam pisz dalej a muszę wiedzieć co się potem salo byłam cię N kolanach jesteś najlepsza w pisaniu blogów blagammmmmm
OdpowiedzUsuńRozdział jest w przygotowaniach, spokojnie x I dziękuję za takie miłe słowa!
UsuńŚnie o kolejnym rozdziale niech będzie więcej akcji z Rogersem
UsuńZnalazłam, pożarłam i pokochałam :D Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak wiem że masz szkołę ale ja umieram z tęsknoty za kolejnym rozdziałem serio. Tęsknię czekam i czekam. Kiedy kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuńMellanie
Akurat szkoły nie mam, ponieważ studiuję, a raczej studiowałam. Czeka mnie jeszcze za 2 tygodnie obrona i muszę się do niej przygotować, tak więc nie mam zbytnio czasu aby myśleć nad nowym rozdziałem. Ale zarys jest, więc zaraz po, będę pisać x
UsuńDobrze to poczekam nawet całą wieczność xd
UsuńHaha, aw, miło mi to słyszeć :) Ostatnio miałam jeszcze dłuższą przerwę i na prawdę połowa czytelników się wykruszyła, więc będzie mi miło, jak ktoś pozostanie, pomimo wszystko :)
UsuńJeszcze nie czytałam blogów o Kapitanie Ameryce czy Bucky'm, zazwyczaj ograniczałam się do Lokiego lub Hulk'a, ale coś mnie tknęło, kiedy weszłam na Twojego bloga. Wydaje mi się, że to był Bucky i jego zasłonięta twarzyczka w nagłówku. ;)
OdpowiedzUsuńChciałam rozłożyć sobie rozdziały na kilka dni, skomentować na początku pierwszy, bo jutro sprawdzian i kartkówka, ale nie, oczywiście, Halszka się wciągnęła i tak pochłonęła wszystkie rozdziały.
Kocham wątek łucznictwa, zawsze chciałam tego spróbować, udało mi się tylko raz, niestety. Wracając, tworzysz ładne zdania, jestem w stanie sobie wszystko wyobrazić, są obrazowe.
Wczułam się w sytuacje Irmy, sama byłam w podobnej, więc wiem, że doskonale wyszło Ci opisanie tego, co się dzieje z człowiekiem, kiedy dowiaduje się, że ktoś bliski jest w szpitalu i, że umarł. Czuje tez, iż na początku nie będę lubiła w tym opowiadaniu Starka, choć zazwyczaj go uwielbiam. ;)
Podoba mi się również, że dodajesz gify, o wiele łatwiej jest sobie wtedy wyobrażać sytuacje, które przedstawiasz. Lubię Cheryl. I zastanawiam się jak rozwiną się relacje Irmy z Tonym. Lalala, Bucky na końcu?~ Nie mogę się też doczekać, kiedy Irma się ze wszystkimi spotka!
Czekam na akcję. :P I jest! Fabuła się rozwija, rozumiem więcej, mam mniej pytań, a uwierz mi, trochę ich miałam.
Cheryl jaka wygadana! A Irma taka biedna z tym swoim „Jasne”, choć tak naprawdę, gdzieś tam, w środku, cieszy się jak małe dziecko. :D
Gif Kapitana w szóstym rozdziale mnie rozpraszał. Serio. Ciągle wracałam, żeby patrzeć na jego mięśnie. Chryste Panie.
Tony father so much. Pojawia się Clint, lalala~ Jakieś wspólne treningi czy coś?
Przepraszam za mój komentarz. Serio. Nigdy nie potrafiłam ich pisać. XD Ogółem rzecz ujmując, blog mi się podoba, będę wpadać często i czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam, Halszka
Nie tylko ja nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
UsuńPisze się, spokojnie ☺
UsuńAle że aż 4 miesiące serio?! 4 tygodnie kumam ale ze by miesiące ? Błagam szybciej
UsuńInformuję, że rozdział jest praktycznie skończony x
UsuńMam nadzieję że chociaż długi. Czekam i czekam niecierpliwie :*
UsuńNie obiecuję, że będzie on długi, ponieważ piszę na tyle na ile wiem, że nie leję niepotrzebnie wody :) A tego nie lubię robić. Dodaję krótkie, ale konkretne rozdziały, w których zawieram to co chcę "przekazać".
UsuńKiedy dodasz nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńStrasznie długo trzeba u ciebie czekać, na innych blogach dodaje się 1 rozdział miesięcznie (albo i więcej) i jest 3 razy dłuższy od twojego. Ja sama na swój dodaję co 2 tygodnie (z tym że mniej więcej takie, jakie ty masz), a wcześniej co miesiąc. Cztery miesiące to naprawdę za dużo...
To na innych blogach, nie u mnie. Ja nie potrafię tak napisać na szybko i byle jak rozdział i od razu go tutaj dodać. Lubię jak mam wszystko dopracowane i dlatego to czasami tak długo trwa. Poza tym oprócz blogowania mam też życie prywatne i ups, nie mogę się skupiać tylko na jednym.
UsuńRozdziałowi obecnie brakuje tylko zakończenia. A długość jest specjalnie taka. Nie lubię niepotrzebnie lać wody.
Wiem, ze przerwa jest dosyć długa, ale czasami też cierpię na brak weny. Jako pisarka chyba powinnaś mnie doskonale zrozumieć.
I dlaczego z anonima? Przecież nie gryzę, a wolę wiedzieć z kim prowadzę rozmowę.
Pozdrawiam x
Wiem, że nie gryziesz. Z anonima, ponieważ mam ograniczony internet, i szkoda mi czasu na przypomnienie sobie hasła i zalogowanie.
UsuńOczywiście rozumiem, że masz też swoje życie prywatne, a także brak weny. Widać, że nad rozdziałami pracujesz, bo są bardzo dobre, jednak 4 miesiące to troszkę za dużo.
Również pozdrawiam :)
Okej, rozumiem.
UsuńTak, wiem, że to dużo, ale serio to nie jest tak, ze nic nie ruszam z pisaniem, bo pracuję nad tym w każdej wolnej chwili.
W tym miesiącu na pewno coś dodam.