piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 1.

Zanim moje życie całkowicie wywróciło się do góry nogami, byłam jak każda inna nastolatka, z typowymi problemami. Mieszkałam wraz z mamą w małym domku na przedmieściach Nowego Jorku. Ojca nigdy nie miałam okazji poznać., aż do pewnego momentu. Na samym początku dużo o niego wypytywałam. To chyba oczywiste, że każde dziecko, które jest wychowywane tylko przez jednego rodzica, w pewnym momencie robi się ciekawe i interesuje go, dlaczego tak właśnie jest. Dlaczego druga osoba, która powinna uczestniczyć w jego życiu, tak po prostu olała własne dziecko. Jednak nigdy nie uzyskałam na tyle informacji, żeby dowiedzieć się o nim czegoś konkretnego, na przykład jak się nazywał czy gdzie obecnie mieszkał. Po kilku latach, gdy stałam się bardziej mądrzejsza i mogłam dostrzec emocje targające matką na maleńką wzmiankę o nim, postanowiłam zakończyć swoje małe „śledztwo”. Jedyną konkretną informację, jaką od niej otrzymałam, było to, że bardzo go przypominałam. Nie wiedziałam do końca, co mam o tym sądzić. Czy to był komplement czy może moja najgorsza wada? Mogłam tylko w jeden sposób się o tym przekonać, kiedy go poznam. Ale czy tego chciałam? Wątpię. Nie miałam ochoty poznać kiedykolwiek człowieka, który przez 18 lat miał mnie gdzieś.

Byłam w ostatniej klasie jednego z lepszych prywatnych liceów znajdujących się w najbliższe okolicy. I to nie było tak, że byłam rozpieszczoną nastolatką. Nie! Mamie bardzo zależało na tym, abym kształtowała się w takim kierunku jaki jest według mnie najlepszy i dlatego uczyłam się w takim a nie innym liceum. Zależało jej abym spełniała swoje marzenia.

Od kilku lat uczyłam się strzelać z łuku. Początkowo, w dzieciństwie, były to dla mnie wygłupy spowodowane moją fascynacją bohaterami różnych książek czy filmów, którzy za swoja broń mieli właśnie łuk. Nie traktowałam tego poważnie, ale wraz z wiekiem, głupia zabawa przerodziła się w prawdziwe hobby.
Większość dziewczyn z mojej klasy uczęszczała na tańce, warsztaty malarskie, aktorskie czy śpiew, a ja każdy swój wolny czas poświęcałam na trening. Szkoła posiadała własną drużynę strzelecką, w której oczywiście nie mogło mnie zabraknąć. Naprawdę bardzo dużo czasu poświęcałam na treningi, w szczególności, gdy czekały mnie bardzo ważne treningi. Czasami trwały one nawet do wieczora.


Tego nadzwyczaj ciepłego kwietniowego wieczoru, tego właśnie dnia, gdzie wszystko miało się zmienić, trening skończył się wyjątkowo później niż zwykle. Opuściłam budynek szkoły, gdy wyświetlacz na telefonie wskazywał godzinę 20. Nie miałam czasu powiadomić mamy o opóźnieniu, ale mimo tego zawsze wiedziała, żeby poczekać na mnie na parkingu. Zeskoczyłam z ostatniego stopnia na chodnik i rozejrzałam się po praktycznie pustym obszarze. Zmarszczyłam brwi i powoli wystukałam numer rodzicielki. Jeszcze nigdy nie zapomniała mnie odebrać po treningu, to nie było w jej stylu. Nie miałam daleko do domu, tylko kilka przecznic, ale o tej porze nie odpowiadał mi samotny spacer po opustoszałych ulicach. Przyłożyłam telefon do ucha i obejmując się ramieniem zaczęłam spacerować tam i z powrotem. Zero odpowiedzi. Po kilku sygnałach odezwała się jedynie sekretarka, na której nie miałam zamiaru zostawiać wiadomości. Musiałam pogodzić się z tym, że się przespaceruję.
Szybkim krokiem przemierzałam ulice osiedla, nie odwracając się za siebie, aby sprawdzić czy czasem ktoś nie podąża za mną. Gdyby faktycznie tak się stało, nie wiem jakbym się zachowała.
Od domu dzieliła mnie już tylko jedna przecznica, ale zanim wyszłam zza zakrętu, dostrzegłam niebiesko-czerowną poświatę obijającą się od sąsiednich domów. Coś w głębi duszy podpowiedziało mi, że stało się coś niedobrego. Zatrzymałam się na chodniku, aby zaczerpnąć powietrza. Czułam jak moje serce wali jak oszalałe, musiałam się uspokoić. Przecież równie dobrze mogło stać się coś w domu obok, prawda? Żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie, ruszyłam się z miejsca i wręcz popędziłam w stronę domu. Moje najgorsze objawy się sprawdziły. Co najmniej dwa samochody policyjne stały zaparkowane przed podjazdem do mojego domu. Kilku mundurowych chodziło tam i powrotem, a gdy jeden z nich zauważył mnie, powiedział coś do policyjnego radia i wyszedł mi naprzeciw.
-Panno Carter…
-Co się tutaj dzieje?- przerwałam mu szybko i starałam się wyminąć mundurowego, aby dostać się na plac. Jednak ten szybko zagrodził mi drogę. Ze wzrokiem wbitym w bok, zacisnęłam usta w wąską linię, po czym spojrzałam w twarz mężczyzny. Przez chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu, po czym delikatnie pokręcił głową. Zmarszczyłam brwi kompletnie nie wiedząc, co to ma znaczyć. Otworzyłam już usta, aby wyrazić moje zniecierpliwienie, ale ten w końcu się odezwał.
-Musi pani pojechać z nami w pewne miejsce. Chodzi o pańska matkę.
-Co się stało? Gdzie ona jest? Czy wszystko z nią w porządku?
Tym razem to on zacisnął wargi i poprawił czapkę na głowie. Unikał mojego wzroku, patrząc gdzieś za moję ramię.
-Miała wypadek samochodowy. Obecnie znajduje się w szpitalu, gdzie…
-Nie!- z moich ust wydarł się żałosny jęk. To nie mogło być możliwe. Jak to wypadek? Gdy widziałam się z nią rano, mówiła, że dzisiaj nie wybiera się nigdzie, ponieważ jutro umówiłyśmy się na wypad na miasto… Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu i cofnęłam się do tyłu. Wciąż nie potrafiłam uwierzyć w słowa policjanta. Słyszałam jego głos w głowie, te przeklęte dwa zdania, nie dawały mi spokoju.
Mundurowi widząc, że się wycofuję, wyciągnął rękę i chwycił mnie delikatnie za przed ramię.
-Irmo, chodź ze mną. Zabierzemy cię do niej.
Przełknęłam ślinę i pozwoliłam poprowadzić się do samochodu.

Policjant ledwo zaparkował samochód na parkingu szpitala, a ja bez żadnego ostrzeżenia wyparowałam na zewnątrz. Usłyszałam za sobą wołanie, ale nie zważałam już w tej chwili na nic. Pchnęłam ciężkie szklane drzwi i od razu skierowałam się do recepcji. Z lekką odrazą rozglądałam się po wnętrzu budynku. Już nienawidziłam tego miejsca.
-W czym mogę pomóc?- pielęgniarka za biurkiem spojrzała na mnie z uprzejmym uśmiechem. Naprawdę o to pytała? Miałam ochotę prychnąć i wywrócić oczami, ale powstrzymałam się od tego.
-Chcę się dowiedzieć gdzie znajduje się Victoria Carter. Podobno została przywieziona tutaj po wypadku.- ostatnie słowo wymówiłam z coraz to rosnącą gulą w gardle. Czułam jak trzęsą mi się dłonie, skrzyżowałam ramiona na piersi i zaciśnięte pięści wsunęłam pod pachy.- Jestem jej córką.- dodałam jeszcze, widząc podejrzliwe spojrzenie i uniesione brwi kobiety. Na te słowa jej mina od razu złagodniała i zaczęła szukać w dokumentacji.
-Sala 123, 3 piętro.
Skinęłam głową w podzięce i ruszyłam w stronę wind, znajdujących się na końcu korytarza. Coraz bardziej nie potrafiłam opanować drżenia rąk. W środku czułam nieprzyjemny ucisk i rosnącą panikę. Wbiłam wzrok w sufit, mrugając kilkakrotnie powiekami. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, ale na razie nie starałam się rozklejać.
Metalowe drzwi windy rozsunęły się przede mną i wyszłam na niezwykle zatłoczony o tej porze korytarz 3 piętra, ocierając samotną łzę, której udało się spłynąć po policzku. Stanęłam na środku małej poczekalni i wbiłam wzrok w pierwszego lekarza, jakiego od razu dostrzegłam. Nie mogłam znieść tej cholernej niepewności, musiałam szybko porozmawiać z kimś, kto udzieli mi informacji na temat mojej matki. Tak bardzo się bałam. Chodziłam tak i powrotem, ignorując ciekawskie spojrzenia innych ludzi i co chwilę pocierałam swoje ramiona. Ciemna marynarka, którą miałam na sobie nie dawała mi żadnego ciepła.  Czułam wpływającą na moje ciało gęsią skórkę. Po raz kolejny zerknęłam na mężczyznę ubranego w błękitny fartuch. Był pogrążony w rozmowie z wysokim mężczyzną, który wyglądał na bardzo podenerwowanego. Wymachiwał rękami wokół głowy i co chwilę, wymierzał w pracownika szpitala palec.
W końcu lekarz chyba nie wytrzymał tego wszystkiego i pożegnał się z mężczyzną. Miałam wtedy okazję, aby do niego podejść i czym prędzej to zrobiłam.
-Panie doktorze!- zagrodziłam mu drogę, a przez jego twarz przemknął lekki grymas. Westchnął ciężko i wysilając się na uśmiech, spojrzał na mnie.
-Słucham.
-Moja mama została przewieziona tutaj po wypadku, chciałabym się dowiedzieć czy wszystko z nią w porządku. Nazywa się Victoria Carter.
Jego twarz zastygła w bezruchu, po chwili jednak ocknął się położył dłoń na moim ramieniu. Odwrócił się, tak, że stanął obok mnie i kiwnął ręką w stronę mężczyzny, z którym niedawno zakończył konwersację.
-Panie Stark. Czy mogę prosić pana na moment?
Tamten skinął niepewnie głową i podszedł do nas. Gdy tylko mnie dostrzegł jego brązowe oczy zrobiły się większe z ciekawości. Intensywność jego spojrzenia ani na chwilę nie zmalała i zaczynałam czuć się niezręcznie. Miałam wrażenie jakby patrzył wgłąb mojej duszy. Przestąpiłam z nogi na nogę i odchrząknęłam cicho, gromiąc go wzrokiem. Mężczyzna potrząsnął delikatnie głową, po czym przetarł dłonią twarz. Gdy znów na mnie spojrzał, jego wzrok był przepełniony bólem i smutkiem.
-Doktorze, czy możesz zostawić nas samych?- zacisnął wargi i po chwili zerknął na lekarza, który nie miał zbyt zadowolonej miny.
-No nie wiem. Myślę, że to ja…
-Nie. Wydaje mi się, że to właśnie ja powinienem jej powiedzieć.- przerwał mu ostro. Mój wzrok wędrował z jednej twarzy do drugiej. Miałam ochotę wycofać się z tego miejsca i sama odnaleźć salę, w której była mama. Jednak za to musiałam być częścią tej całej bezsensownej rozmowy. Co w ogóle chciał mi powiedzieć człowiek, którego pierwszy raz widzę na oczy?
-Nazywam się Tony Stark i zapewne zastanawiasz się czego mogę od ciebie chcieć.- prychnęłam cicho słysząc jego wypowiedź, ale milczałam, czekając co ma takiego do powiezienia. Miał racę, bardzo mnie to ciekawiło. Zamilkł i znów zlustrował mnie tym swoim spojrzeniem.
-Miała rację. Jesteśmy do siebie podobni.
Zmarszczyłam czoło i otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał mi ruchem dłoni.
-Nie chciałem, żebyś dowiadywała się o tym w takich okolicznościach, ale… Jesteś moją córką, Irmo.
Uniosłam brwi, patrząc na tego człowieka z niedowierzaniem.
-To jakiś żart, tak?- wydusiłam w końcu z siebie.
Pokiwał przecząco głową. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam głośno powietrze. Trudno było stwierdzić, co czułam w tym momencie. Zaskoczenie, zniecierpliwienie, złość i wiele innych emocji przewinęło się przez mój umysł. Zacisnęłam szczękę, robiąc krok do tyłu.
-Dlaczego właśnie teraz się pojawiłeś?
-Możesz mnie nienawidzić, rozumiem to, ale w tej chwili zostałem ci tylko ja, ponieważ…- głos lekko mu się załamał, a ja już domyśliłam się, co zaraz powie. Wystarczyło to jedno zawahanie. Gdy wypowiedział ostatnie słowa, nie mogłam już dłużej powstrzymać łez i pozwoliłam popłynąć im po policzkach. „Ponieważ twoja matka nie żyje”. 

Zaczęłam wymachiwać przed sobą rękami, jakbym chciała odepchnąć od siebie tą wiadomość, ale mimo tego ona powracała, doprowadzając mnie do coraz to gorszego stanu. Mój szloch przerodził się w histeryczny płacz. Tony starał się mnie uspokoić, przyciągnąć do swojego ciała, aby mnie przytulić, ale początkowo go odpychałam. Kiedy już nie miałam sił, wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i przyciągnął mnie, obejmując mocno ramionami.
-Tak bardzo mi przykro.

31 komentarzy:

  1. smutny rozdział ;C mam nadzieje, że dalsze rozdziały będą weselsze :) biedna Irma, tyle się dowiedzieć w jeden dzień, mama, ojciec,...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś musiałam zacząć, prawda? :) Poza tym i tak wiesz, ze za bardzo nie będzie tutaj kolorowo, chciałam Was przygotować ;p

      Usuń
  2. Masz bardzo dobrą budowe pisania ibstyl. Duży plus :)
    Znalazłam jedno powtórzenie:
    "Naprawdę bardzo dużo czasu poświęcałam na treningi, w szczególności, gdy czekały mnie bardzo ważne treningi."
    zmień słowo TRENINGI albo przekształć zdanie.
    Fabuła genialna ! To smutne, że tyle Irma się dowiedziała: mama, tata… Jestem ciekawa kolejnego rozdziału. :3
    Informuj ! :)

    @DolceVeneziana xx
    @AragornPL xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, za tę uwagę. Nie czytałam całości tylko od razu dodałam, wiec pewnie raziło to w oczy :) Ale już poprawione :)

      Usuń
  3. Ciekawie sie zapowiada jestem ciekawa co dalej bedzie z Izma?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu smutne :( Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, zaciekawiła mnie ta historia c: Jakbyś mogła mnie informować o nowych wpisach: @EchelonMadeline ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Natrafilłam na ten blog przypadkiem i nie żałuję. To wciąga :3 Piszesz odpowiednio, pobudzasz wyobraźnie i dodajesz idealne do sytuacji gify :3 Tak sobie myślę, zże mój skromny fanfick jest niczym w porównaniu do Twojego opowiadania.
    Informuj mnie o nowych wpisach i koniecznie utrzymaj tak wysoki poziom :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam że Tony i Irma okażą się rodzeństwem a tu szok o.o
    Przykro mi z powodu jej matki...
    A obsada genialna uwielbiam Crystal Reed ^^
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział przepięknie napisany.
    Jest smutny, ale to dobrze, wyraża emocje.
    Już szkoda mi Irmy, tyle nowości w tak krótkim czasie. Żeby tylko sobie z tym poradziła :)
    Czekam na kolejny rozdział i dodaję do listy czytelniczej.
    Mira
    wilcza-noc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Super pomysł kochana! :)
    Czekam na dalsze przygody no i oczywiście życzę weny ;*
    <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba. Naprawdę :) Bardzo jestem ciekawa jak akcja się dalej potoczy. Bardzo mi przykro, że matka bohaterki zmarła, ale tak to się musiało potoczy :)

    Pozdrawiam
    Ress

    niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com

    PS. Sama mam zamiar napisać coś o Avengersach, ale osobiście wolę Hawkeya :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy pojawi się kolejna notka? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia uda mi się coś tutaj dodać :) Cały czas pracuję nad rozdziałem, została mi do napisania jeszcze końcówka :)

      Usuń
    2. Kobito, z życiem, z życiem! :)

      niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com

      Usuń
    3. Staram się :D Właśnie się za to zabrałam, dałaś mi kopa, haha :) U Ciebie będę jutro ;3

      Usuń
  11. Nie mydl mi oczu, tylko pisz rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne. Serio, cudowne... Już nie możemy się doczekać, aż wstawisz nowy rozdział. Tyle smutku w tym opowiadaniu... Jezeli możesz, informuj nas o nowych rozdziałach na miecz-aresa.blogspot.com. Zachęcamy Cie do czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mistrzu Stark ojcem? ja nie mogę....co za creazy story!
    no to mnie zaintrygowałaś, chyba pozostanę tu na dłuzej i poczytam sobie tą historię..

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisze komentarz pod tym postem żebyś wiedziała że przeczytałam :)
    Aktualnie tylko na tyle pozwala mi czas więc wpadnę do ciebie na weekend i przeczytam wszystko :) szkoda ze tak smutny rozdział ale bardzo fajnie napisany <3 zaobserwuje na pewno <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostawiłaś spam wiec jestem i nie żałuję.
    To jest świetne. Wiem że przeczytałam narazie tylko pierwszy rozdział ale i tak.
    Bohaterka jest normalna dziewczyną a tu nagle całe jej życie wywraca się do góry nogami. Wreszcie poznaje swojego ojca. Świetnie. Ale okoliczności tragiczne. Śmierć matki to wieelka tragedia. Nie wiem jak ona się po tym pozbiera ale wydaję się być silna.
    Może ojciec jej pomoże. Wogóle jestem ciekawa jak ułożą sie ich stosunki.
    No i Tony Stark ! Uwielbiam go ale jakoś nie pasuje mi do roli ojca.
    Resztę rozdziałów przeczytam jal tylko znajdę wolną chwilę.
    A tymczasem zapraszam do siebie. Mam dwa blogi - do wyboru.
    Pozdrawiam
    Fallen

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mi się podoba.
    Rozdzial pełen akcji i uczuć, przedstawionych w bardzo realistyczny sposób.
    To pierwszy rozdzial, a ja już kocham to opowiadanie <3
    Lecę czytać dalej,
    Minoo

    OdpowiedzUsuń
  17. Podoba mi się. Wybacz, że odpowiadam na twoje zaproszenie tak późno, ale dopiero teraz znalazłam na to czas. Pozdrawiam serdecznie. :)
    http://say-something-123.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj!
    Musze powiedzieć, że Twój styl pisania jest bardzo ciekawy. Niestety, momentami fabuła staje się... przewidywalna? Może tak to ujmę.
    Znalazłam bardzo dużo literówek, co mam nadzieje, że poprawisz.
    Przede wszystkim, kilka powtórzeń, których teraz nie mogę znaleźć. Wybacz.
    Będę tutaj wpadła częściej, pozdrawia,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero tutaj zajrzałam i sam szablon mnie bardzo zachęcił, więc przeczytałam pierwszy rozdział. GENIALNE!
    lecę czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej-helo, przed chwilą przeleciałam cały test i szczerze mówiąc, zainteresowałam się temat. (Wyczaiłam Cię na Katalogu ;))
    Dobra, to może dam coś z sb:
    No cóż, w życiu nie spodziewałabym się takiej reakcji ze strony Tony'ego. Normalnie to odstawił by szopkę, bo nie oszukujmy się - panien do łóżka miał za sobą od groma... w szczególności modelki :/, a i charakter u niego jest nie lepszy. Po prostu ma w naturze denerwowanie ludzi, ale chyba za to Starka kochamy, nie? :D
    Dosyć zaskoczyłaś mnie jego postawą! Ja bym walnęła jakąś awanturę na "polepszenie" dnia i humoru wszystkim, ale nie będę się wtrącać. Ty tutaj rządzisz :]
    Co do fabuły na razie wiem nie wiele, ale z pewnością chciałabym zobaczyć taki film w kinach... albo książkę na półkach w Epiku :> (jeśli tylko jakieś patałachy się nie przyczepią do powiązania głównej bohaterki z Kathniss Everdeen, bo obydwie szczelają z uków)
    Podoba mi się pomysł na córkę Tony'ego :)
    Lecę czytać kolejne rozdziały :)

    Pozdrawiam, SilverChain xD

    p.s. - jak chcesz to usuń ten komentarz, jeśli Cię obraził. Nie będę się narzucać.

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział naprawdę lekko się czyta, co oznacza, że jest wprost genialny i pociąga do kolejnych. Jednakże dopiero jutro się za nie zabiorę.

    marzenie-lepszego-zycia.blofspot.com
    niepowtarzalna-w-marzeniach.blogspot.com

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Są powtórzenia. Ale ... Sam robię ich więcej. Właściwie nie powinienem zaczynać od negatywnego komentarza bo sam wiem, że od razu człowiek się martwi. A tu zupełnie nie ma czym. Fajnie, sprawnie napisane. Pomysł... Wydaje mi się, że ciekawy a wkroczyłaś na śliski i trudny grunt pisania o nastolatce z USA. Pisz dalej i ja czytam dalej , jak tylko czas mi pozwoli .

    OdpowiedzUsuń
  24. Masz bardzo nietypowy styl pisania i nie wiem co o nim sądzić. Pierwszą część tego rozdziału czytałam jakby to był fragment jakiegoś pamiętnika, moim zdaniem bardziej pasowałoby jako wprowadzenie do opowiadania, np. w postaci prologu.
    Jest dużo wątków w tym rozdziale i zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej jakby było ich mniej, a byłby bardziej rozbudowane. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz, bo czasami piszę bardzo chaotycznie :D.
    Smutny rozdział, pierwszy i smutny.
    Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie. Link i opis zostawilam w SPAMie. Dopiero zaczynam, więc jakby co nie masz dużo do nadrobienia.
    Pozdrawiam serdecznie
    Mroczna

    OdpowiedzUsuń
  25. Wpadłam tu przez przypadek, szczerze mówiąc nie miałam zamiaru czytać, a jednak... Hm, coś skusiło mnie do tego, żeby jednak zagłębić się w Twoim opowiadaniu i muszę powiedzieć, że podoba mi się. Masz bardzo przyjemny styl pisania, ładnie opisujesz emocje, a to duży plus (szczególnie dla mnie - bez emocji nie ma opowiadania!). Jedyne do czego mogę się przyczepić to sposób zapisywania dialogów i interpunkcja w nich. To wymaga poprawek. ;) Ach, no i wyjustowałam tekst, ale to tylko sugestia. Wtedy po prostu przyjemniej się czyta. ;)
    Co do treści:
    Zaciekawiła mnie główna bohaterka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że gra ją u Ciebie bliska memu serduszku aktorka. Podoba mi się, jest ciekawa, pewna siebie, oryginalna - same plusy. Bałam się, że będę mieć do czynienia z uroczą panną idealną, ale na szczęście się myliłam. ;)
    Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy. Czemu Tony zostawił ich i nie odzywał się przez 18 lat? Co było przyczyną wypadku? To chyba interesuje mnie najbardziej. ;)
    Postaram się regularnie czytać, ale nic nie obiecuję, mam problem ze znalezieniem czasu. :c
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (szczegóły w spamie, bo nie chce śmiecić Ci tutaj. Sama wejdziesz w zakładkę i ocenisz czy warto mnie odwiedzić. ;) )
    Pozdrawiam!
    Tristesse

    OdpowiedzUsuń