Zanim moje życie
całkowicie wywróciło się do góry nogami, byłam jak każda inna nastolatka, z
typowymi problemami. Mieszkałam wraz z mamą w małym domku na przedmieściach
Nowego Jorku. Ojca nigdy nie miałam okazji poznać., aż do pewnego momentu. Na
samym początku dużo o niego wypytywałam. To chyba oczywiste, że każde dziecko,
które jest wychowywane tylko przez jednego rodzica, w pewnym momencie robi się
ciekawe i interesuje go, dlaczego tak właśnie jest. Dlaczego druga osoba, która
powinna uczestniczyć w jego życiu, tak po prostu olała własne dziecko. Jednak
nigdy nie uzyskałam na tyle informacji, żeby dowiedzieć się o nim czegoś
konkretnego, na przykład jak się nazywał czy gdzie obecnie mieszkał. Po kilku
latach, gdy stałam się bardziej mądrzejsza i mogłam dostrzec emocje targające
matką na maleńką wzmiankę o nim, postanowiłam zakończyć swoje małe „śledztwo”. Jedyną
konkretną informację, jaką od niej otrzymałam, było to, że bardzo go
przypominałam. Nie wiedziałam do końca, co mam o tym sądzić. Czy to był komplement
czy może moja najgorsza wada? Mogłam tylko w jeden sposób się o tym przekonać,
kiedy go poznam. Ale czy tego chciałam? Wątpię. Nie miałam ochoty poznać
kiedykolwiek człowieka, który przez 18 lat miał mnie gdzieś.
Byłam w ostatniej
klasie jednego z lepszych prywatnych liceów znajdujących się w najbliższe
okolicy. I to nie było tak, że byłam rozpieszczoną nastolatką. Nie! Mamie
bardzo zależało na tym, abym kształtowała się w takim kierunku jaki jest według
mnie najlepszy i dlatego uczyłam się w takim a nie innym liceum. Zależało jej
abym spełniała swoje marzenia.
Od kilku lat uczyłam
się strzelać z łuku. Początkowo, w dzieciństwie, były to dla mnie wygłupy
spowodowane moją fascynacją bohaterami różnych książek czy filmów, którzy za
swoja broń mieli właśnie łuk. Nie traktowałam tego poważnie, ale wraz z
wiekiem, głupia zabawa przerodziła się w prawdziwe hobby.
Większość dziewczyn z
mojej klasy uczęszczała na tańce, warsztaty malarskie, aktorskie czy śpiew, a
ja każdy swój wolny czas poświęcałam na trening. Szkoła posiadała własną
drużynę strzelecką, w której oczywiście nie mogło mnie zabraknąć. Naprawdę
bardzo dużo czasu poświęcałam na treningi, w szczególności, gdy czekały mnie
bardzo ważne treningi. Czasami trwały one nawet do wieczora.
Tego nadzwyczaj
ciepłego kwietniowego wieczoru, tego właśnie dnia, gdzie wszystko miało się
zmienić, trening skończył się wyjątkowo później niż zwykle. Opuściłam budynek
szkoły, gdy wyświetlacz na telefonie wskazywał godzinę 20. Nie miałam czasu
powiadomić mamy o opóźnieniu, ale mimo tego zawsze wiedziała, żeby poczekać na
mnie na parkingu. Zeskoczyłam z ostatniego stopnia na chodnik i rozejrzałam się
po praktycznie pustym obszarze. Zmarszczyłam brwi i powoli wystukałam numer
rodzicielki. Jeszcze nigdy nie zapomniała mnie odebrać po treningu, to nie było
w jej stylu. Nie miałam daleko do domu, tylko kilka przecznic, ale o tej porze
nie odpowiadał mi samotny spacer po opustoszałych ulicach. Przyłożyłam telefon
do ucha i obejmując się ramieniem zaczęłam spacerować tam i z powrotem. Zero
odpowiedzi. Po kilku sygnałach odezwała się jedynie sekretarka, na której nie
miałam zamiaru zostawiać wiadomości. Musiałam pogodzić się z tym, że się
przespaceruję.
Szybkim krokiem
przemierzałam ulice osiedla, nie odwracając się za siebie, aby sprawdzić czy
czasem ktoś nie podąża za mną. Gdyby faktycznie tak się stało, nie wiem jakbym
się zachowała.
Od domu dzieliła mnie
już tylko jedna przecznica, ale zanim wyszłam zza zakrętu, dostrzegłam
niebiesko-czerowną poświatę obijającą się od sąsiednich domów. Coś w głębi
duszy podpowiedziało mi, że stało się coś niedobrego. Zatrzymałam się na
chodniku, aby zaczerpnąć powietrza. Czułam jak moje serce wali jak oszalałe,
musiałam się uspokoić. Przecież równie dobrze mogło stać się coś w domu obok,
prawda? Żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie, ruszyłam się z miejsca i wręcz
popędziłam w stronę domu. Moje najgorsze objawy się sprawdziły. Co najmniej dwa
samochody policyjne stały zaparkowane przed podjazdem do mojego domu. Kilku
mundurowych chodziło tam i powrotem, a gdy jeden z nich zauważył mnie,
powiedział coś do policyjnego radia i wyszedł mi naprzeciw.
-Panno Carter…
-Co się tutaj dzieje?-
przerwałam mu szybko i starałam się wyminąć mundurowego, aby dostać się na
plac. Jednak ten szybko zagrodził mi drogę. Ze wzrokiem wbitym w bok,
zacisnęłam usta w wąską linię, po czym spojrzałam w twarz mężczyzny. Przez
chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu, po czym delikatnie pokręcił głową.
Zmarszczyłam brwi kompletnie nie wiedząc, co to ma znaczyć. Otworzyłam już usta,
aby wyrazić moje zniecierpliwienie, ale ten w końcu się odezwał.
-Musi pani pojechać z
nami w pewne miejsce. Chodzi o pańska matkę.
-Co się stało? Gdzie
ona jest? Czy wszystko z nią w porządku?
Tym razem to on
zacisnął wargi i poprawił czapkę na głowie. Unikał mojego wzroku, patrząc
gdzieś za moję ramię.
-Miała wypadek
samochodowy. Obecnie znajduje się w szpitalu, gdzie…
-Nie!- z moich ust
wydarł się żałosny jęk. To nie mogło być możliwe. Jak to wypadek? Gdy widziałam
się z nią rano, mówiła, że dzisiaj nie wybiera się nigdzie, ponieważ jutro
umówiłyśmy się na wypad na miasto… Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu
i cofnęłam się do tyłu. Wciąż nie potrafiłam uwierzyć w słowa policjanta.
Słyszałam jego głos w głowie, te przeklęte dwa zdania, nie dawały mi spokoju.
Mundurowi widząc, że
się wycofuję, wyciągnął rękę i chwycił mnie delikatnie za przed ramię.
-Irmo, chodź ze mną.
Zabierzemy cię do niej.
Przełknęłam ślinę i
pozwoliłam poprowadzić się do samochodu.
Policjant ledwo
zaparkował samochód na parkingu szpitala, a ja bez żadnego ostrzeżenia
wyparowałam na zewnątrz. Usłyszałam za sobą wołanie, ale nie zważałam już w tej
chwili na nic. Pchnęłam ciężkie szklane drzwi i od razu skierowałam się do
recepcji. Z lekką odrazą rozglądałam się po wnętrzu budynku. Już nienawidziłam
tego miejsca.
-W czym mogę pomóc?-
pielęgniarka za biurkiem spojrzała na mnie z uprzejmym uśmiechem. Naprawdę o to
pytała? Miałam ochotę prychnąć i wywrócić oczami, ale powstrzymałam się od
tego.
-Chcę się dowiedzieć
gdzie znajduje się Victoria Carter. Podobno została przywieziona tutaj po
wypadku.- ostatnie słowo wymówiłam z coraz to rosnącą gulą w gardle. Czułam jak
trzęsą mi się dłonie, skrzyżowałam ramiona na piersi i zaciśnięte pięści
wsunęłam pod pachy.- Jestem jej córką.- dodałam jeszcze, widząc podejrzliwe
spojrzenie i uniesione brwi kobiety. Na te słowa jej mina od razu złagodniała i
zaczęła szukać w dokumentacji.
-Sala 123, 3 piętro.
Skinęłam głową w
podzięce i ruszyłam w stronę wind, znajdujących się na końcu korytarza. Coraz
bardziej nie potrafiłam opanować drżenia rąk. W środku czułam nieprzyjemny
ucisk i rosnącą panikę. Wbiłam wzrok w sufit, mrugając kilkakrotnie powiekami.
Oczy piekły mnie niemiłosiernie, ale na razie nie starałam się rozklejać.
Metalowe drzwi windy rozsunęły się przede mną i wyszłam na niezwykle
zatłoczony o tej porze korytarz 3 piętra, ocierając samotną łzę, której udało
się spłynąć po policzku. Stanęłam na środku małej poczekalni i wbiłam wzrok w
pierwszego lekarza, jakiego od razu dostrzegłam. Nie mogłam znieść tej
cholernej niepewności, musiałam szybko porozmawiać z kimś, kto udzieli mi
informacji na temat mojej matki. Tak bardzo się bałam. Chodziłam tak i
powrotem, ignorując ciekawskie spojrzenia innych ludzi i co chwilę pocierałam
swoje ramiona. Ciemna marynarka, którą miałam na sobie nie dawała mi żadnego
ciepła. Czułam wpływającą na
moje ciało gęsią skórkę. Po raz kolejny zerknęłam na mężczyznę ubranego w
błękitny fartuch. Był pogrążony w rozmowie z wysokim mężczyzną, który wyglądał
na bardzo podenerwowanego. Wymachiwał rękami wokół głowy i co chwilę, wymierzał
w pracownika szpitala palec.
W końcu lekarz chyba
nie wytrzymał tego wszystkiego i pożegnał się z mężczyzną. Miałam wtedy okazję,
aby do niego podejść i czym prędzej to zrobiłam.
-Panie doktorze!-
zagrodziłam mu drogę, a przez jego twarz przemknął lekki grymas. Westchnął
ciężko i wysilając się na uśmiech, spojrzał na mnie.
-Słucham.
-Moja mama została
przewieziona tutaj po wypadku, chciałabym się dowiedzieć czy wszystko z nią w
porządku. Nazywa się Victoria Carter.
Jego twarz zastygła w
bezruchu, po chwili jednak ocknął się położył dłoń na moim ramieniu. Odwrócił
się, tak, że stanął obok mnie i kiwnął ręką w stronę mężczyzny, z którym
niedawno zakończył konwersację.
-Panie Stark. Czy mogę
prosić pana na moment?
Tamten skinął
niepewnie głową i podszedł do nas. Gdy tylko mnie dostrzegł jego brązowe oczy
zrobiły się większe z ciekawości. Intensywność jego spojrzenia ani na chwilę
nie zmalała i zaczynałam czuć się niezręcznie. Miałam wrażenie jakby patrzył
wgłąb mojej duszy. Przestąpiłam z nogi na nogę i odchrząknęłam cicho, gromiąc
go wzrokiem. Mężczyzna potrząsnął delikatnie głową, po czym przetarł dłonią
twarz. Gdy znów na mnie spojrzał, jego wzrok był przepełniony bólem i smutkiem.
-Doktorze, czy możesz
zostawić nas samych?- zacisnął wargi i po chwili zerknął na lekarza, który nie
miał zbyt zadowolonej miny.
-No nie wiem. Myślę,
że to ja…
-Nie. Wydaje mi się,
że to właśnie ja powinienem jej powiedzieć.- przerwał mu ostro. Mój wzrok
wędrował z jednej twarzy do drugiej. Miałam ochotę wycofać się z tego miejsca i
sama odnaleźć salę, w której była mama. Jednak za to musiałam być częścią tej
całej bezsensownej rozmowy. Co w ogóle chciał mi powiedzieć człowiek, którego
pierwszy raz widzę na oczy?
-Nazywam się Tony
Stark i zapewne zastanawiasz się czego mogę od ciebie chcieć.- prychnęłam cicho
słysząc jego wypowiedź, ale milczałam, czekając co ma takiego do powiezienia.
Miał racę, bardzo mnie to ciekawiło. Zamilkł i znów zlustrował mnie tym swoim
spojrzeniem.
-Miała rację. Jesteśmy
do siebie podobni.
Zmarszczyłam czoło i
otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał mi ruchem dłoni.
-Nie chciałem, żebyś
dowiadywała się o tym w takich okolicznościach, ale… Jesteś moją córką, Irmo.
Uniosłam brwi, patrząc
na tego człowieka z niedowierzaniem.
-To jakiś żart, tak?-
wydusiłam w końcu z siebie.
Pokiwał przecząco
głową. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam głośno powietrze. Trudno było
stwierdzić, co czułam w tym momencie. Zaskoczenie, zniecierpliwienie, złość i
wiele innych emocji przewinęło się przez mój umysł. Zacisnęłam szczękę, robiąc
krok do tyłu.
-Dlaczego właśnie
teraz się pojawiłeś?
-Możesz mnie
nienawidzić, rozumiem to, ale w tej chwili zostałem ci tylko ja, ponieważ…-
głos lekko mu się załamał, a ja już domyśliłam się, co zaraz powie. Wystarczyło
to jedno zawahanie. Gdy wypowiedział ostatnie słowa, nie mogłam już dłużej powstrzymać
łez i pozwoliłam popłynąć im po policzkach. „Ponieważ twoja matka nie żyje”.
Zaczęłam wymachiwać
przed sobą rękami, jakbym chciała odepchnąć od siebie tą wiadomość, ale mimo
tego ona powracała, doprowadzając mnie do coraz to gorszego stanu. Mój szloch
przerodził się w histeryczny płacz. Tony starał się mnie uspokoić, przyciągnąć
do swojego ciała, aby mnie przytulić, ale początkowo go odpychałam. Kiedy już
nie miałam sił, wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i przyciągnął mnie, obejmując
mocno ramionami.
-Tak bardzo mi
przykro.
smutny rozdział ;C mam nadzieje, że dalsze rozdziały będą weselsze :) biedna Irma, tyle się dowiedzieć w jeden dzień, mama, ojciec,...
OdpowiedzUsuńJakoś musiałam zacząć, prawda? :) Poza tym i tak wiesz, ze za bardzo nie będzie tutaj kolorowo, chciałam Was przygotować ;p
UsuńMasz bardzo dobrą budowe pisania ibstyl. Duży plus :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam jedno powtórzenie:
"Naprawdę bardzo dużo czasu poświęcałam na treningi, w szczególności, gdy czekały mnie bardzo ważne treningi."
zmień słowo TRENINGI albo przekształć zdanie.
Fabuła genialna ! To smutne, że tyle Irma się dowiedziała: mama, tata… Jestem ciekawa kolejnego rozdziału. :3
Informuj ! :)
@DolceVeneziana xx
@AragornPL xx
Bardzo dziękuję, za tę uwagę. Nie czytałam całości tylko od razu dodałam, wiec pewnie raziło to w oczy :) Ale już poprawione :)
UsuńCiekawie sie zapowiada jestem ciekawa co dalej bedzie z Izma?
OdpowiedzUsuńJejciu smutne :( Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, zaciekawiła mnie ta historia c: Jakbyś mogła mnie informować o nowych wpisach: @EchelonMadeline ♥
OdpowiedzUsuńNatrafilłam na ten blog przypadkiem i nie żałuję. To wciąga :3 Piszesz odpowiednio, pobudzasz wyobraźnie i dodajesz idealne do sytuacji gify :3 Tak sobie myślę, zże mój skromny fanfick jest niczym w porównaniu do Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nowych wpisach i koniecznie utrzymaj tak wysoki poziom :D
Postaram się! I dziękuję ;3
UsuńMyślałam że Tony i Irma okażą się rodzeństwem a tu szok o.o
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu jej matki...
A obsada genialna uwielbiam Crystal Reed ^^
Czekam na następny
Rozdział przepięknie napisany.
OdpowiedzUsuńJest smutny, ale to dobrze, wyraża emocje.
Już szkoda mi Irmy, tyle nowości w tak krótkim czasie. Żeby tylko sobie z tym poradziła :)
Czekam na kolejny rozdział i dodaję do listy czytelniczej.
Mira
wilcza-noc.blogspot.com
Super pomysł kochana! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze przygody no i oczywiście życzę weny ;*
<3
@TheAsiaShow_xx
Bardzo mi się podoba. Naprawdę :) Bardzo jestem ciekawa jak akcja się dalej potoczy. Bardzo mi przykro, że matka bohaterki zmarła, ale tak to się musiało potoczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ress
niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com
PS. Sama mam zamiar napisać coś o Avengersach, ale osobiście wolę Hawkeya :)
Kiedy pojawi się kolejna notka? :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pod koniec tygodnia uda mi się coś tutaj dodać :) Cały czas pracuję nad rozdziałem, została mi do napisania jeszcze końcówka :)
UsuńKobito, z życiem, z życiem! :)
Usuńniech-milosc-zwyciezy.blogspot.com
Staram się :D Właśnie się za to zabrałam, dałaś mi kopa, haha :) U Ciebie będę jutro ;3
UsuńNie mydl mi oczu, tylko pisz rozdział :P
OdpowiedzUsuńŚwietne. Serio, cudowne... Już nie możemy się doczekać, aż wstawisz nowy rozdział. Tyle smutku w tym opowiadaniu... Jezeli możesz, informuj nas o nowych rozdziałach na miecz-aresa.blogspot.com. Zachęcamy Cie do czytania :)
OdpowiedzUsuńMistrzu Stark ojcem? ja nie mogę....co za creazy story!
OdpowiedzUsuńno to mnie zaintrygowałaś, chyba pozostanę tu na dłuzej i poczytam sobie tą historię..
Pisze komentarz pod tym postem żebyś wiedziała że przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńAktualnie tylko na tyle pozwala mi czas więc wpadnę do ciebie na weekend i przeczytam wszystko :) szkoda ze tak smutny rozdział ale bardzo fajnie napisany <3 zaobserwuje na pewno <3
Zostawiłaś spam wiec jestem i nie żałuję.
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Wiem że przeczytałam narazie tylko pierwszy rozdział ale i tak.
Bohaterka jest normalna dziewczyną a tu nagle całe jej życie wywraca się do góry nogami. Wreszcie poznaje swojego ojca. Świetnie. Ale okoliczności tragiczne. Śmierć matki to wieelka tragedia. Nie wiem jak ona się po tym pozbiera ale wydaję się być silna.
Może ojciec jej pomoże. Wogóle jestem ciekawa jak ułożą sie ich stosunki.
No i Tony Stark ! Uwielbiam go ale jakoś nie pasuje mi do roli ojca.
Resztę rozdziałów przeczytam jal tylko znajdę wolną chwilę.
A tymczasem zapraszam do siebie. Mam dwa blogi - do wyboru.
Pozdrawiam
Fallen
Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńRozdzial pełen akcji i uczuć, przedstawionych w bardzo realistyczny sposób.
To pierwszy rozdzial, a ja już kocham to opowiadanie <3
Lecę czytać dalej,
Minoo
Podoba mi się. Wybacz, że odpowiadam na twoje zaproszenie tak późno, ale dopiero teraz znalazłam na to czas. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://say-something-123.blogspot.com
Witaj!
OdpowiedzUsuńMusze powiedzieć, że Twój styl pisania jest bardzo ciekawy. Niestety, momentami fabuła staje się... przewidywalna? Może tak to ujmę.
Znalazłam bardzo dużo literówek, co mam nadzieje, że poprawisz.
Przede wszystkim, kilka powtórzeń, których teraz nie mogę znaleźć. Wybacz.
Będę tutaj wpadła częściej, pozdrawia,
Gall Anonim
Dopiero tutaj zajrzałam i sam szablon mnie bardzo zachęcił, więc przeczytałam pierwszy rozdział. GENIALNE!
OdpowiedzUsuńlecę czytać dalej :3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej-helo, przed chwilą przeleciałam cały test i szczerze mówiąc, zainteresowałam się temat. (Wyczaiłam Cię na Katalogu ;))
OdpowiedzUsuńDobra, to może dam coś z sb:
No cóż, w życiu nie spodziewałabym się takiej reakcji ze strony Tony'ego. Normalnie to odstawił by szopkę, bo nie oszukujmy się - panien do łóżka miał za sobą od groma... w szczególności modelki :/, a i charakter u niego jest nie lepszy. Po prostu ma w naturze denerwowanie ludzi, ale chyba za to Starka kochamy, nie? :D
Dosyć zaskoczyłaś mnie jego postawą! Ja bym walnęła jakąś awanturę na "polepszenie" dnia i humoru wszystkim, ale nie będę się wtrącać. Ty tutaj rządzisz :]
Co do fabuły na razie wiem nie wiele, ale z pewnością chciałabym zobaczyć taki film w kinach... albo książkę na półkach w Epiku :> (jeśli tylko jakieś patałachy się nie przyczepią do powiązania głównej bohaterki z Kathniss Everdeen, bo obydwie szczelają z uków)
Podoba mi się pomysł na córkę Tony'ego :)
Lecę czytać kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam, SilverChain xD
p.s. - jak chcesz to usuń ten komentarz, jeśli Cię obraził. Nie będę się narzucać.
Rozdział naprawdę lekko się czyta, co oznacza, że jest wprost genialny i pociąga do kolejnych. Jednakże dopiero jutro się za nie zabiorę.
OdpowiedzUsuńmarzenie-lepszego-zycia.blofspot.com
niepowtarzalna-w-marzeniach.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Są powtórzenia. Ale ... Sam robię ich więcej. Właściwie nie powinienem zaczynać od negatywnego komentarza bo sam wiem, że od razu człowiek się martwi. A tu zupełnie nie ma czym. Fajnie, sprawnie napisane. Pomysł... Wydaje mi się, że ciekawy a wkroczyłaś na śliski i trudny grunt pisania o nastolatce z USA. Pisz dalej i ja czytam dalej , jak tylko czas mi pozwoli .
OdpowiedzUsuńMasz bardzo nietypowy styl pisania i nie wiem co o nim sądzić. Pierwszą część tego rozdziału czytałam jakby to był fragment jakiegoś pamiętnika, moim zdaniem bardziej pasowałoby jako wprowadzenie do opowiadania, np. w postaci prologu.
OdpowiedzUsuńJest dużo wątków w tym rozdziale i zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej jakby było ich mniej, a byłby bardziej rozbudowane. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz, bo czasami piszę bardzo chaotycznie :D.
Smutny rozdział, pierwszy i smutny.
Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie. Link i opis zostawilam w SPAMie. Dopiero zaczynam, więc jakby co nie masz dużo do nadrobienia.
Pozdrawiam serdecznie
Mroczna
Wpadłam tu przez przypadek, szczerze mówiąc nie miałam zamiaru czytać, a jednak... Hm, coś skusiło mnie do tego, żeby jednak zagłębić się w Twoim opowiadaniu i muszę powiedzieć, że podoba mi się. Masz bardzo przyjemny styl pisania, ładnie opisujesz emocje, a to duży plus (szczególnie dla mnie - bez emocji nie ma opowiadania!). Jedyne do czego mogę się przyczepić to sposób zapisywania dialogów i interpunkcja w nich. To wymaga poprawek. ;) Ach, no i wyjustowałam tekst, ale to tylko sugestia. Wtedy po prostu przyjemniej się czyta. ;)
OdpowiedzUsuńCo do treści:
Zaciekawiła mnie główna bohaterka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że gra ją u Ciebie bliska memu serduszku aktorka. Podoba mi się, jest ciekawa, pewna siebie, oryginalna - same plusy. Bałam się, że będę mieć do czynienia z uroczą panną idealną, ale na szczęście się myliłam. ;)
Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy. Czemu Tony zostawił ich i nie odzywał się przez 18 lat? Co było przyczyną wypadku? To chyba interesuje mnie najbardziej. ;)
Postaram się regularnie czytać, ale nic nie obiecuję, mam problem ze znalezieniem czasu. :c
Pozdrawiam i zapraszam do siebie (szczegóły w spamie, bo nie chce śmiecić Ci tutaj. Sama wejdziesz w zakładkę i ocenisz czy warto mnie odwiedzić. ;) )
Pozdrawiam!
Tristesse